Zemsta rzeczy martwych? Nic bardziej mylnego. To raczej błąd właściciela, który nie zabezpieczył samochodu przed stoczeniem.

W efekcie Audi 80 wjechało do stawu. Ratunkiem okazała się podpięta do niego przyczepa, która utrzymała się na powierzchni i zabezpieczyła auto przed całkowitym utonięciem. To oczywiście nie załatwiało sprawy, ale zmniejszyło trudności.

Jako że do zdarzenia doszło na wsi, nie było trudno o ciągnik rolniczy i linę umożliwiającą wyciągnięcie auta. „Proces wydobywczy” nie trwał długo. Właściciel auta podbiegł, by otworzyć drzwi przed całkowitym wyciągnięciem. Jak można się domyślać, w kabinie było mnóstwo wody.

Audi 80 wjechało do stawu – teraz może wjechać na złomowisko

Warto podkreślić, że ten model był fabrycznie ocynkowany, dlatego mimo wodnej przygody może uniknąć nagłych ognisk rdzy. Niemniej jednak woda dostała się do komory silnika. Wydostanie jej z dolotu i sprawdzenie jednostki może okazać się kosztowniejsze, niż wymiana całej konstrukcji.

Niewykluczone, że najrozsądniejszym pomysłem jest sprzedaż samochodu na części lub zezłomowanie. Audi 80 wjechało do stawu, co może wydawać się kosztownym wydarzeniem, ale ma już lata świetności za sobą. Jeśli nie była to wyjątkowa wersja (a nie była), to inwestowanie jakichkolwiek pieniędzy w renowację może okazać się nieuzasadnionym wydatkiem. No chyba, że to kwestia sentymentu…

Pozostaje mieć nadzieję, że właściciel auta następnym razem będzie ostrożniejszy i zabezpieczy je przed stoczeniem. Pamiętajmy, by pozostawiać samochód na biegu i zaciągniętym hamulcu ręcznym nawet na stosunkowo małych pochyłościach.