Japońska marka kuje żelazo póki gorące. Choć dopiero miał miejsce debiut, już poznaliśmy polską cenę pierwszego elektrycznego crossovera Mazdy. Ale po kolei…
Ku naszemu zaskoczeniu, tylne drzwi pozostały takie, jak w koncepcie. Są bardzo wąskie i otwierają się pod wiatr. To rzadkie rozwiązanie, a w samochodach tej klasy – niespotykane. Stylistyka zasługuje na same plusy. Auto prezentuje się okazale z każdej strony. Uwagę zwracają świetnie narysowane elementy oświetlenia, wyraźnie opadająca linia dachu i dolne, czarne osłony, które chronią zaskakująco duże powierzchnie blachy.
We wnętrzu jest jeszcze nowocześniej. Znajdziemy w nim aż trzy ekrany, z których jeden odpowiada za wskaźniki, drugi za multimedia, a trzeci to najprawdopodobniej klimatyzacja. Co ważne, projektanci nie zrezygnowali z panelu multifunkcyjnego, który na pewno ułatwia obsługę. Poza tym, ciekawie prezentuje się podniesiony tunel środkowy. Oficjalne zdjęcia zdradzają, że auto będzie dostępne w wersji 4-osobowej. Jak już wspominaliśmy, sercem całego układu jest 145-konna jednostka elektryczna oferująca 250 Nm momentu obrotowego. Dzięki baterii o pojemności 35,5 kWh pozwala na pokonanie do 200 km na jednym ładowaniu.
Pozostaje już tylko kwestia ceny. Oferta MX-30 startuje od 149 990 zł. Czy do dużo? W porównaniu do elektrycznych przedstawicieli segmentu B (np. e-Corsa), cena wydaje się znaczna, ale pamiętajmy, że to crossover i przedstawiciel marki, która nie buduje wizerunku na niskiej cenie.