Ekologiczne lobby osiąga coraz większy sukces. W Europie trwa gwałtowna zmiana wymuszanych nawyków dotyczących kupowania nowych samochodów.
Krótko mówiąc, promuje się auta elektryczne, a eliminuje te spalinowe. Nawet hybrydy nie są już bezpieczne. Tendencje na Starym Kontynencie idealnie obrazuje konkurs Car Of The Year 2023, w którym zwyciężył elektryczny Jeep wyprzedzając elektrycznego Volkswagena i takiego też Nissana.
Nie wszyscy zgadzają się ze strategiami producentów i ukrytymi pod tym celami. Błędy dotyczące rozdzielania aut ekologicznych od tych szkodliwych powstają już na etapie samego założenia. Dlaczego? Ponieważ nie ma aut przyjaznych dla środowiska. Koniec kropka. Są tylko te mniej szkodliwe.
Które to? Te zużywające mało energii (bez względu na jej pochodzenie) i bezawaryjne (niewymagające częstych wymian podzespołów). Trudno więc nazywać 2,5- czy 3-tonowego SUV-a autem idealnym dla środowiska. To jedynie pozory. Z perspektywy planety zmienia się niewiele lub wręcz nic. Problem przenoszony jest po prostu na inny kontynent. Ot, cała „ekologia” XXI wieku.
Na odważną wypowiedź, jak na dzisiejsze czasy i branżę, pozwolił sobie szef Citroena, Vincent Cobee. W wywiadzie dla AutoExpress stwierdził, że „Świat SUV-ów się skończył”. Brzmi to kontrowersyjnie, tym bardziej że zarówno SUV-y, jak i crossovery dominują w rankingach sprzedaży.
Cobee jest świadomy, że liczby rynkowe temu przeczą, ale zdaje sobie sprawę, że taki stan rzeczy nie może utrzymać się przed długi okres. Normy dopadną w końcu również auta elektryczne i będzie trzeba zmniejszać zużycie energii ich napędów.
A to oznacza, że duże i ciężkie samochody o stosunkowo słabych wartościach aerodynamicznych nie będą miały racji bytu. Krótko mówiąc, sedan czy hatchback będzie miał znacznie większy sens, niż modne SUV-y z podniesionymi zawieszeniem i wysokimi nadwoziami.
„Ludzie zaczną ograniczać wagę i rozmiary akumulatorów poprzez podatki, zachęty, regulacje, nazewnictwo i zawstydzanie” – dodał dyrektor generalny Citroena. Mając na rynku tylko auta elektryczne, bardzo łatwo będzie manipulować tendencjami. Kto za to zapłaci? Ten co zwykle, czyli ostatni w łańcuchu – klient.