Opinia o polskich stróżach prawa od lat jest, delikatnie mówiąc, umiarkowanie pozytywna. Takie sytuacje z pewnością nie pomagają w jej poprawie.

Zdarzenie miało miejsce w Swoszowicach (województwo Małopolskie). Można zastanawiać się, czy to celowy kit, czy nieznajomość przepisów. Funkcjonariusze postanowili zatrzymać kierowców, którzy rzekomo „złamali” zakazu ruchu.

Problem w tym, że znak jest ulokowany tylko po lewej stronie. Z kolei po prawej widnieje ograniczenie do 3 ton z wyłączeniem pojazdów komunikacji miejskiej. Jeden z zatrzymanych kierowców wdał się w dyskusję z policjantami.

Pani w mundurze postanowiła poprosić swojego kolegę, który miał skuteczniej przetłumaczyć kierowcy, że złamał przepis. Ostatecznie, policjant podszedł do oznakowania. Po chwili nakazał koleżance puścić kierowców – bez jakichkolwiek wyjaśnień czy przeprosin.

Gdyby kierowca nie znał przepisów, mógłby zostać niesłusznie ukarany. Jak widać na nagraniu, użytkownik czerwonego hatchbacka postanowił zawrócić dla własnego dobra. Niewykluczone jednak, że ktoś miał wcześniej pecha.

Wszystko zaczęło się jednak od złego oznakowania, które mogło tak naprawdę dotyczyć nawet ślepej ulicy. Jeżeli uwzględniać zakaz ruchu do jazdy na wprost, trzeba by również wykluczyć pojazdy komunikacji miejskiej. Drogowcy się nie popisali.

A taka postawa policji sprawia, że na jej widok można czuć zaniepokojenie, a nie bezpieczeństwo. Nie wiadomo, czy funkcjonariusze byli świadomi obecności kontrowersyjnego oznakowania. Jesteśmy ciekawi, czy funkcjonariusze odpowiedzą za swoje zachowanie.

Kiedy to się zmieni? Według nas, konieczna jest zmiana przepisów uwzględniająca odpowiedzialność jednostki za swoje czyny. Zwykłego obywatela nie chroni mundur. W przypadku urzędników państwowych i służb powinno być tak samo. Wtedy człowiek zastanowiłby się dwa razy przed swoimi działaniami.