Tym właśnie różnią się fani motoryzacji od kolekcjonerów. Zbieractwo jest samo w sobie mało emocjonujące, bo każdy produkt przestaje cieszyć już na etapie zdobycia. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.
Zamożni klienci traktujący samochody jak lokaty decydują się na ich nabywanie, by potem trzymać je w zamknięciu – jak obiekt muzealny. Tymczasem chodzi o to, by korzystać z możliwości zakupionych modeli. Po co najlepsi inżynierowie mają wysilać umysły tworząc wyjątkowe auta, jeśli ich głównym celem jest przetrzymywanie w klimatyzowanym garażu i przekazywanie kluczyków z rąk do rąk?
No właśnie, to dziś norma, co nie zmienia faktu, że nie ma sensu. Z takiego założenia wyszedł także ten kierowca – posiadacz Acury NSX. U nas ten model był oczywiście oferowany ze znaczkiem Hondy. Wspomniana Acura to tak jakby marka premium na bazie japońskiej marki.
Tak czy inaczej, ktoś pokonał tym samochodem aż 415 tysięcy mil, czyli ponad 667 tysięcy kilometrów. Warto zaznaczyć, że prezentowany NSX pochodzi z 1992 roku, co oznacza, że roczna średnia wynosiła niemal 14 tysięcy kilometrów. To przebieg, który pokonuje Polak w zwykłym samochodzie.
Nie było więc mowy o oszczędzaniu. A przecież mówimy o japońskim rywalu Ferrari 348, który dziś jest warty małą fortunę. Ten egzemplarz jest dobrze utrzymany, ale nie można go nazywać idealnym. Ma za sobą duży przebieg i choć właściciel o niego dbał, musiały pojawić się pewne niedoskonałości – w tym wyblakła farba.
Aktualny właściciel nabył samochód 17 lat temu, gdy licznik wskazywał 70 tysięcy mil. Sam pokonywał nim 20 tysięcy rocznie. Starał się zabezpieczać i serwisować auto tak, jak mógł, by zachować jego pełną użyteczność. Co ciekawe, uniknął kosztownych napraw. Wymieniał tylko elementy eksploatacyjne, które uległy zużyciu.
Warto podkreślić, że ta Acura NSX była wykorzystywana również na torze wyścigowym. To niesamowite, że jest w takim stanie po tylu latach. Jak widać, Japończycy wykonali kawał dobrej roboty.
Nie jest to pierwszy taki NSX. Posiadacze tych samochodów po prostu lubią nimi jeździć. I to cieszy. Tak powinno się korzystać z samochodu – nawet, jeśli jest on cenny.