Francuska marka od jakiegoś czasu sięga do wizerunkowych korzeni i próbuje się wyróżniać. W klasie kompaktów postawiła więc na modne nadwozie zamiast zwykłego hatchbacka. Czy był to dobry pomysł?
Stellantis to aktualnie jeden z największych koncernów motoryzacyjnych na tej planecie, co ma swoje plusy i minusy. Spora liczba marek może prowokować wewnętrzną konkurencję. Trzeba więc tworzyć maksymalnie zindywidualizowane projekty, by uniknąć podbierania klientów. I ten kompaktowy crossover wpisuje się w te standardy.
Wszystko sprowadza się do stylistyki i zastosowanych rozwiązań. Citroen C4 1.5 BlueHDi niby czerpie z tej samej technologii, co inne kompakty w rodzinie, ale jego design tego nie zdradza. Widać, że projektanci próbowali zmierzać w innym kierunku. Trzeba przyznać, że wyszło im całkiem nieźle.
Pas przedni jest oczywiście typowy dla Citroena. Szewrony łączą się z chromowanymi listwami, które biegną na boki – aż do listew LED i głównych reflektorów. Do tego dochodzi obły zderzak. Podsumowując, front wygląda bardzo przyzwoicie.
Z kolei tył jest swego rodzaju awangardą. Szyba przedzielona spojlerem prezentuje się nietypowo, podobnie jak lampy. Ta „diodowa kreska” wydaje się dodana na ostatnim etapie tworzenia nadwozia. Czyżby jeden z projektantów powiedział w ostatniej chwili „dodajmy jeszcze to” i wdrożył plan w życie? Brzmi to, jak naciągana teoria, ale niektóre pomysły rodzą się spontanicznie. Nie wszystkim musi podobać się ten styl, ale na pewno należy docenić jego oryginalność.
Citroen C4 – wnętrze
Karoseria sugeruje niezłą mieszankę w środku, ale fakty są takie, że Francuzi postawili na ergonomię, co niektórych może zaskoczyć. Projekt kokpitu nie jest może barwny i wykwintny, jak paryskie dania, ale za to można liczyć na bardzo przyjazną obsługę oraz wysoki poziom praktyczności. A co z materiałami? Znajdziemy tu zarówno miękkie, jak i twarde tworzywa – starannie spasowane.
Przed oczami kierowcy wkomponowano kierownicę, która dobrze leży w dłoniach. Na jej ramionach zachowano fizyczne przyciski, co jest bardzo dobrą wiadomością. Przed wieńcem znalazł się ekran cyfrowych wskaźników. Ma on skromne gabaryty i raczej mało konserwatywne motywy, ale przekazywane przez niego informacje są czytelne. Do tego dochodzi wyświetlacz head-up, który umieszczono na przezroczystej płytce zamontowanej na podszybiu.
Kluczowy instrument to ekran dotykowy, umieszczony centralnie. Uzupełniają go dwa fizyczne przyciski i potencjometr do regulacji głośności. Niżej zagościły dysze nawiewu i fizyczny panel klimatyzacji, dzięki któremu w łatwy sposób można dopasować nawiew czy temperaturę.
>Citroen C5 X PHEV 225 – test, cena, dane techniczne, opinie
Istotną zaletą jest wspomniana praktyczność. Znajdziemy tu duże schowki, szerokie kieszenie, półki, a nawet uchwyt na tablet (od strony pasażera). We francuskich kompaktach czasami brakowało takich walorów, dlatego cieszy, że Citroen odrobił lekcje i zaoferował klientom wachlarz możliwości.
Fotele wyglądają bardzo ładnie Wykonano je z dwóch różnych rodzajów tapicerek, a do tego uzupełniono kontrastującymi szwami. Elegancko! Wyprofilowanie wydaje się głębokie, ale tu liczy się nie tyle trzymanie boczne, co ogólny komfort. A ten jest zachowany dzięki odpowiednim gabarytom i takiej też miękkości siedziska. Szkoda tylko, że nie można wysunąć ostatniej części siedzenia, by lepszej podeprzeć uda.
W drugim rzędzie też jest sporo przestrzeni. Dwie wysokie osoby zmieszczą się tu bez najmniejszego problemu. Przestrzeni na nogi i głowy jest pod dostatkiem. Środkowe miejsce ma skromniejsze gabaryty i trzeba liczyć się ze stosunkowo wysokim tunelem między stopami.
Pokrywa bagażnika otwiera się wraz z szybą, co zwiększa otwór i daje możliwość załadunku większych przedmiotów. Co istotne, burty są tapicerowane, dlatego nie ma obaw związanych z szybkim porysowaniem. Warto dodać, że kanapa jest dzielona, a do tego można skorzystać z dodatkowego otworu na długie przedmioty.
Bazowa pojemność bagażnika to 380 litrów – tyle co w przeciętnym hatchbacku reprezentującym segment C. Po złożeniu tylnych oparć, możliwości przewozowe rosną do 1250 litrów. Rozmieszczenie bagażu ułatwiają dodatkowe haczyki, wnęki oraz podwójna podłoga.
Kompaktowy crossover dla oszczędnych?
Bardzo dobrze, że Francuzi nie ulegli w pełni ekologicznemu lobby, które wypiera z rynku silniki Diesla. „W pełni elektryczna strategia” to oczywiście głupota na tym etapie rozwoju napędów na prąd. Tak czy inaczej, sercem prezentowanego modelu jest silnik 1.5 BlueHDi, który generuje 130 koni mechanicznych i 300 niutonometrów.
Co ważne, jest seryjnie sprzęgnięty z ośmiobiegową przekładnią automatyczną. Należy w tym miejscu nadmienić, że Citroen C4 1.5 BlueHDi, podobnie jak każdy inny wariant tego modelu, nie występuje z napędem na obie osie. Potencjał kierowany jest zawsze na przednie koła.
Citroen C4 1.5 BlueHDi – dane techniczne:
- Moc maksymalna: 130 koni mechanicznych
- Maksymalny moment obrotowy: 300 niutonometrów
- Skrzynia: ośmiobiegowa, automatyczna
- Napęd: na przód
- Masa własna: 1324 kilogramy
- 0-100 km/h: 9,5 sekundy
- Prędkość maksymalna: 206 km/h
- Średnie zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 5 litrów (test)
Osiągi tego samochodu są akceptowalne. Sprint do setki zajmuje rozsądne 9,5 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 206 km/h. Czego chcieć więcej? Skromnego apetytu. I rzeczywiście, testowany crossover mieści się w 5 litrach na setkę. Potwierdziłem to wielokrotnie.
Wrażenia z jazdy
Ten samochód wydaje się lekko pływający, co nie oznacza, że jego konstrukcja nie jest zwarta. Precyzja prowadzenia może nie przywodzi na myśl samochodów wyścigowych, ale jest naprawdę dobrze. Można poczuć się pewnie nawet przy prędkościach autostradowych i bezproblemowo pokonywać ciasne zakręty.
Układ kierowniczy nie ma problemu z przenoszeniem poleceń na koła. Ważniejsze jest tu jednak bardzo miękkie zawieszenie. Podkreślam, bardzo. Już dawno nie jeździlłem samochodem tej klasy, który tak dobrze radzi sobie z nierównościami. Inżynierowie wykonali świetną pracę w tym zakresie. Czuć, że kluczowy był tu komfort.
Z kolei 1,5-litrowy diesel w połączeniu z ośmiobiegowym automatem to bardzo dobry pomysł. Z tym nadwoziem zapewnia dobrą dynamikę przy zachowaniu umiarkowanego spalania. Cały układ działa kulturalnie i nie ma kłopotu z utrzymaniem płynności.
Kompaktowy crossover za rozsądne pieniądze
Za bazową wersję tego modelu trzeba zapłacić 108 350 złotych. Klient otrzymuje egzemplarz ze 100-konnym silnikiem benzynowym i skrzynią manualną. Wyposażenie? Podstawowe, rzecz jasna. Diesel startuje od razu z drugą wersją wyposażeniową i automatem, co winduje wydatek do 132 150 złotych. Dla porównania, wariant elektryczny o podobnej mocy kosztuje ponad 180 tysięcy złotych.
Ten kompaktowy crossover jest bardzo udany. Pod awangardową, nieco kontrowersyjną karoserią skrywa praktyczne, przemyślane wnętrze i komfortowy charakter. Wersja z dieslem pod maską powinna zainteresować tych, którzy częściej wyjeżdżają za miasto i pokonują spore dystanse. Inni mogą śmielej spojrzeć w stronę benzynowych alternatyw.
Chciałbym podkreślić, że mamy 2023 rok, takie wyniki spalania były osiągalne 20-30 lat temu…