Ronda „rosną” niczym grzyby po deszczu. Coraz więcej włodarzy miast i miasteczek zdaje sobie sprawę, że to rozwiązanie poprawia bezpieczeństwo i sprawniej upłynnia ruch, niż klasyczne skrzyżowanie.
Świetnym tego przykładem może być Nowy Dwór Mazowiecki, gdzie nie brakuje tego typu miejsc. Okazuje się jednak, że nawet tak sprytne rozwiązanie można… zakorkować. Nie, to nie jest żart, tylko niezbyt przemyślane zachowania kierowców.
Krótko pisząc, efekt domina. Duży ruch spowodował zablokowanie części nitek. Mimo tego, inni użytkownicy postanowili wjeżdżać na rondo nie pozostawiając miejsca do zjazdu. W pewnym momencie… wszystko stanęło. Jeden kierowca zorientował się, że może to trwać wieczność, więc wyszedł z auta i poinstruował blokujących. I nagle wszystko ruszyło. Myślenie nie boli…