Wielokrotnie zdarzało mi się wyprzedzać lokalnych sprzedawców, którzy swoimi niewielkimi samochodami przewozili niezbędny towar. O takiej sytuacji słyszę jednak pierwszy raz.
Policja z Sewilli (Hiszpania) zauważyła przed sobą trzy samochody. Dwa z nich jechały bardzo blisko siebie, dlatego funkcjonariusze nabrali podejrzeń. Początkowo, mimo użycia sygnałów, ich kierowcy nie chcieli się zatrzymać. Potem jednak odpuścili i wszyscy zjechali na lokalną ścieżkę, dzięki czemu doszło do kontroli.
Gdy policjanci wyszli z radiowozu i zbliżyli się do podejrzanych, okazało się, że wnętrza zostały wypełnione pomarańczami – aż po dach. Osoby podróżujące w przeładowanych autach nie pochodziły z tego regionu, a owoce zbierali w przydrożnych sadach – bez zgody właścicieli, rzecz jasna. A to oznacza, że dopuścili się kradzieży. Waga ujawniła, że zebrali 4 tony słodkiego cytrusa. Po weryfikacji tożsamości ustalono, że w pomarańczowym przestępstwie brali udział małżonkowie, ich syn oraz dwaj inni mężczyźni (bracia). Hmm, miał być rodzinny wyjazd i dużo soku, a będą wyroki. Z pewnością mniej słodkie…