w

Nissan LEAF 2018 – pierwsze wrażenia

Plan elektryfikacji gamy Nissana
Nissan planuje sprzedawać auta spalinowe do 2030 roku. I to cieszy.

LEAF jest pierwszym samochodem elektrycznym, który przekonał do siebie naprawdę liczne grono nabywców, co oczywiście potwierdzają wyniki sprzedaży (pierwsza generacja trafiła do 300 tysięcy klientów). Jego drugie wcielenie jest lepsze pod niemal każdym względem, dlatego z pewnością utrzyma pozycję lidera segmentu i znajdzie jeszcze większą liczbę zwolenników. Ale po kolei…

Pod względem stylistycznym, poprzednik przypominał mi… mydelniczkę na czterech kołach. Nowy LEAF przybrał bardziej szlachetną formę i wykorzystuje ten sam język designu, co aktualnie oferowana Micra. Przód auta wyróżniają przyjemnie narysowane reflektory, wyraźnie pochylona maska i brak jakichkolwiek wlotów.

Wszystko podporządkowano tu odpowiedniej aerodynamice. Z tyłu natomiast mamy lampy w kształcie bumerangów, całkiem duży spojler i masywny zderzak. Summa summarum, jakby tak wyglądał konwencjonalny kompakt Nissana, to też mógłby odnieść sukces…

Spory postęp widać również we wnętrzu. Kokpit ma bowiem prostą, ale fajną i czytelną formę. Częściowo został wykonany z miękkich tworzyw, które starannie spasowano. Zestaw wskaźników tworzy analogowy prędkościomierz i wyświetlacz o dużej rozdzielczości. Z kolei na konsoli centralnej znajdziemy dotykowy ekran multimedialny i panel automatycznej klimatyzacji. Nie zabrakło też licznych schowków i wnęk ułatwiających rozmieszczenie przedmiotów codziennego użytku.

Jeśli chodzi o przestrzeń, to w obu rzędach bez najmniejszych problemów zmieszczą się osoby średniego wzrostu. Co ważne, zarówno przednie fotele, jak i tylna kanapa mają odpowiednio długie siedziska i funkcje podgrzewania. Plusem jest także bagażnik, który w standardowej konfiguracji dysponuje pojemnością 435 litrów. Warto dodać, że po złożeniu oparcia jego możliwości rosną do 1176 litrów, choć ich wykorzystanie nieco ogranicza dość wysoki próg.

Zanim przejdę do układu napędowego, muszę Wam wspomnieć o bagażu technologicznym znajdującym się w nowym LEAFIE, który jest dla poprzednika tym, czym Shinkansen dla lokomotywy parowej. Nie sposób oczywiście wymieniać wszystkich systemów, ale chciałbym wyróżnić kilka najbardziej innowacyjnych. Pierwszy z nich to e-Pedal umożliwiający podróżowanie przy pomocy tylko jednego pedału (gazu). Wystarczy zdjąć z niego stopę, by auto płynnie wytracało prędkość. To znacznie zwiększa komfort jazdy przy niskich prędkościach. Warty uwagi jest też ProPilot, który nie tylko samodzielnie zaparkuje samochód (prostopadle, równolegle, na ukos), ale także utrzyma go na właściwym pasie i w odpowiedniej odległości za poprzedzającym pojazdem. Ponadto, sprawdza się w korku (nie ruszy, dopóki auto znajdujące się z przodu tego nie zrobi).

Sercem japońskiego „elektryka” jest silnik generujący 150 KM i 320 Nm. To wyraźnie więcej, niż w przypadku pierwszej generacji (109 KM). Większa jest także pojemność akumulatora, który ma teraz 40 kWh (+10 kWh). Mimo sporej masyw własnej (1543 kg), Nissan osiąga pierwszą setkę w zaledwie 7,9 sekundy i rozpędza się do 145 km/h. W polskich warunkach są to jak najbardziej wystarczające osiągi. Pozostaje jednak kwestia zasięgu. Czy jest on wystarczający? Według badań przedstawicieli marki, przeciętny użytkownik pokonuje dziennie ok. 50 km. W określonych warunkach (dodatnia temperatura, przewidywanie, oszczędna jazda), ten model zdoła pokonać nawet 350 km. Jeśli jednak chcemy prowadzić bez wyrzeczeń, na jednym pełnym ładowaniu uda sie przejechać grubo ponad 200 km.

No właśnie, ładowanie. Najbardziej czasochłonną metodą jest oczywiście domowe gniazdko. Jeśli akumulator jest rozładowany, jego 100-procentowe zapełnianie trwa 21 godzin. Korzystając ze specjalnie zaprojektowanej ładowarki naściennej można skrócić ten czas do rozsądnych 7 godzin 30 minut. Najlepszym wariantem jest oczywiście szybka ładowarka 50 kW, która już po jednej godzinie napełni baterię. I tutaj należy poświęcić kilka słów rozwijającej się infrastrukturze. Nissan uczestniczy w tworzeniu nowych miejsc ładowania, co znacznie ułatwi eksploatację auta elektrycznego. Jeszcze w tym roku powstanie kilkadziesiąt takich stacji w naszym kraju.

Prowadzenie samochodu sprawia całkiem sporo przyjemności. Pod tym względem LEAF wydoroślał i można to odczuć zarówno przy wyższych prędkościach, jak i podczas pokonywania zakrętów. Auto jest lepiej wyciszone, ma stosunkowo nisko położony środek ciężkości i wydaje się bardziej zwarte. Napęd elektryczny też robi swoje – maksymalny moment jest dostępny do razu, dlatego sprawne przyspieszanie nie stanowi najmniejszego problemu.

Ile kosztuje nowy LEAF? Jego ceny podstawowe startują od 140 021 zł, a kończą na 166 571 zł. Nie jest to mało, jak na auto kompaktowe, ale biorąc pod uwagę niezwykle ograniczone koszty eksploatacyjne (tańsze „paliwo”, brak turbin, dwumasu i innych fajerwerków), możemy mówić o naprawdę rozsądnej ofercie.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Suzuki Swift Sport 2018 – cena, dane techniczne

„Autonomiczny” traktor i stłuczka z samochodem (Video)