Amerykański producent nie ma ostatnio dobrej passy, ale za kilka lat wszystko może się zmienić.

Chrysler Airflow nie jest może niczym rewolucyjnym dla przemysłu motoryzacyjnego, ale dla samej marki – już tak. Jego projekt znany jest od co najmniej dwóch lat i stopniowo ewoluuje. Ten ostatni wydaje się już bliski wersji produkcyjnej.

Pod względem stylistycznym nie sposób narzekać. Auto ma sylwetkę dużego crossovera w stylu coupe. Jego karoserię tworzą obłe elementy, które ukrywają optycznie znaczące gabaryty. Cały projekt wydaje się mocno minimalistyczny.

To samo dotyczy wnętrza, gdzie dominuje centralny ekran multimedialny. Oprócz niego są jeszcze cztery inne – w tym dwa za przednimi siedzeniami. Ciekawostką kabiny jest zastosowanie kamer, dzięki którym pasażerowie drugiego rzędu mogą uczestniczyć w wideokonferencjach.

Chrysler Airflow – dane techniczne

Nie jest zaskoczeniem, że auto produkcyjne wykorzysta płytę podłogową , która będzie stosowana w wielu modelach koncernu Stellantis. Zostanie ona uzupełniona dwoma silnikami elektrycznymi, z których każdy oferuje około 200 koni mechanicznych. Moc systemowa układu nie została ujawniona.

Platforma ma być zdolna do stosowania znacznie mocniejszych jednostek. Nie ujawniono jednak potencjalnej pojemności baterii. Wiemy jedynie, że koncepcyjny Chrysler AirFlow ma zapewniać do 644 kilometrów zasięgu, a jego akumulator najpewniej może być ładowany szybkim złączem 800 V.  Samochód ma też STLA AutoDrive, czyli nowy system autonomicznej jazdy poziomu 3.

Jesteśmy niemal pewni, że w 2025 roku ten koncept przerodzi się w wersję produkcyjną. Duże prawdopodobieństwo, że zostanie pierwszym elektrycznym Chryslerem. Co ciekawe, do 2028 roku, gama amerykańskiego producenta ma być złożona tylko z modeli na prąd. To oznacza, że takie tuzy, jak Pacifica i Voyger w odmianach spalinowych przejdą do historii.