Alkohol nigdy nie jest dobrym kompanem podróży, a już na pewno nie dla kierowcy.
Takie historie zawsze kończą się źle. Gruby portfel czy umiejętności nie są w stanie zrekompensować strat organizmu, jakie czasowo wywołują wszelkiego rodzaju trunki procentowe. Kolejny przykład przyjechał do nas z Teksasu. Tak, zamożny i młody kierowca jechał swoim Ferrari 458 Speciale będąc pod „poważnym wpływem”. Według świadka jego prędkość wynosiła ponad 100 mil/h, co oznacza, że jechał szybciej niż 160 km/h. W pewnym momencie najprawdopodobniej stracił panowanie nad pojazdem bądź nie wyhamował. Efekt jest taki, że Italia spadła ze skarpy, ścięła kilka drzew i poobijała się z każdej strony. Uszkodzenia są na tyle duże, iż mogą okazać się nieopłacalne. No cóż, głupota nie boli. A powinna…