Ostatnimi czasy motoryzacyjne media informowały o nowym rekordzie prędkości. Wyznaczył go amerykański hipersamochód: SSC Tuatara.
Teraz ten wyjątkowy model jest ponownie na tapecie, ale w znacznie mniej korzystnych okolicznościach. Wiele osób zaczęło kwestionować osiągnięty wynik, co mają potwierdzać zarówno obliczenia, jak i zdjęcia z Google. Sprawa wzbudza coraz większe kontrowersje.
Przypomnijmy, że Tuatara miała osiągnąć średnią 508,73 km/h. W jedną ze stron rzekomo rozwinęła nawet 532,82 km/h. Wracając, udało jej się rozpędzić do 484,53 km/h. Miały w tym pomóc świetne właściwości aerodynamiki (cx=0,279), niewielkiej masy (1247 kg) i silnika, który na paliwie E85 generuje 1750 KM.
Wątpliwości Youtuberów
Grupa vlogerów postanowiła wszystko przeanalizować, porównując odległości i czas oraz punkty orientacyjne na mapach Google. Firma SSC postanowiła błyskawicznie zareagować i oświadczyła, że to nieprawda. Argumentowała to specjalistyczną aparaturą od szanowanego producenta technologii GPS: marki Dewetron.
Owy producent potwierdził realność wyników argumentując to przeprowadzeniem szkolenia pracowników amerykańskiej firmy przed rozpoczęciem próby. Czy na tym koniec? Według nas, rola udowodnienia rekordu leży po stronie wykonawców.
Póki co w sieci można znaleźć film, który pokazuje przejazd, ale nie zawiera żadnych szczegółowych danych potwierdzających pomiar. SSC powinno więc zainicjować kolejną próbę z większą dokładnością lub ujawnić bardziej jednoznaczne materiały, które rozwieją wątpliwości.