Producenci samochodów co jakiś czas starają się wprowadzać innowacje, które mogą zrewolucjonizować przemysł motoryzacyjny. Niestety, zdarza się też, że ich pomysły są zupełnym niewypałem.
Pomysł elektrycznych drzwi znany jest od lat. Przyjął się tak naprawdę tylko i wyłącznie w vanach ze względu na komfort użytkowania. W wielu przypadkach stosuje się jednak mechaniczne konstrukcje przesuwne, bo elektryka, jak to elektryka – bywa zawodna.
Elektryczne drzwi chowane pod autem
Ten patent jest jednak prawdziwym rodzynkiem. Jego główną zaletą jest efektowne działanie. Mechanizm otwiera drzwi, a następnie chowa je pod podwoziem. W takich okolicznościach można wygodnie wsiadać i wysiadać.
I na tym koniec zalet. Lista wad jest znacznie dłuższa. Po pierwsze, w deszczowe dni momentalnie zaleje fotele i całą kabinę, bo otwór jest duży, a czas zamykania – wyraźny. Po drugie, drzwi momentalnie zostaną ubrudzone, jeżeli chwilę wcześniej będziemy poruszać się po mokrej i zanieczyszczonej nawierzchni – zbiorą znaczną część kapiącego błota i smaru, dlatego trudno mówić o higienie.
Po trzecie, mechanizm jest na pewno ciężki, a przy okazji ogranicza sztywność nadwozia, co ma znaczenie zarówno podczas prowadzenia, jak i kolizji bocznej. Po czwarte, łatwo uszkodzić panele, nie mając świadomości, że pod autem jest jakiś krawężnik bądź inna przeszkoda.
Zobaczcie jednak, jak to wyglądało, bo pod względem efektu wizualnego trudno mieć zastrzeżenia: