Grand Prix Brazylii 2019 przechodzi do historii. Gdy już wydawało się, że nic nadzwyczajnego nie będzie mieć miejsca, wydarzyły się niesamowite historie…
Przewrotnie, zacznijmy od Polaka. Robert był ostatnim z kierowców, którzy w pełni ukończyli wyścig – dojechał jako szesnasty. Miał dobry start, utrzymywał swoje tempo, ale gdy inni zdołali już nabrać pewności, to zaczęli odjeżdżać. I to oczywiście nie powinno nikogo dziwić, biorąc pod uwagę bolid Kubicy. I nie jest to ślepa obrona naszego Rodaka – wystarczy spojrzeć na osiągane prędkości przez wszystkie maszyny w stawce. Nie wspominając już o docisku i przyczepności. Co ciekawe, Polak został ukarany punktami karnymi, bo został wypuszczony z pit stopu pod koła Vestappena – sędziowie uznali, że za wolno ruszył…
Zwycięzcą okazał się Max Verstappen, który miał kilka nerwowych sytuacji, ale udało mu się świetnie objechać pozostałych konkurentów. Pozostali kierowcy z czołówki zaczęli „tasować się” na ostatnich okrążeniach. Z rywalizacji odpadł Bottas, bo jego samochód doznał usterki silnika – wtedy też po raz pierwszy wyjechał safety car.
Potem wydarzyło się coś, co w teorii nie powinno się wydarzyć – walka Leclerca z Vettelem zaowocowała kontaktem i urwaniem opon w obu maszynach – kierowcy Ferrari wykluczyli się wzajemnie na kilka okrążeń przed metą i stracili szansę na ukończenie wyścigu…
Verstappen był niezagrożony, ale toczyła się walka o drugą lokatę. Albon powstrzymywał Hamiltona i niemal do końca mu się udawało. W pewnym momencie Brytyjczyk popełnił jednak błąd i drugi kierowca Red Bulla wypadł z trasy tracąc w samej końcówce szanse na drugie miejsce. Hamilton przeprosił młodszego kolegę, ale to nie wystarczyło. Otrzymał karne sekundy i spadł z podium. Na tym wszystkim skorzystał Pierre Gasly, któremu udało się dojechać na drugiej pozycji. Trzecie miejsce przypadło Sainzowi, który gonił stawkę startując z ostatniej (!) pozycji. Obaj panowie są największymi bohaterami tego wyścigu. Punktowali także (kolejno) Raikkonen, Giovinazzi, Ricciardo, Norris, Perez i Kvyat.
Pod koniec pecha miał też Stroll, którego bolid przegrał z awarią. W całym zamieszaniu na końcu wyścigu szczęście miał Russell, który zdołał wyprzedzić wspomnianego już Albona oraz Grosjeana i Hulkenberga, co zaowocowało awansem na 12 miejsce.
Źródło: F1