Mercedes ogłosił, że jego drugim kierowcą w sezonie 2025 będzie Andrea Kimi Antonelli. Z kolei do Alpine dołączył młody Argentyńczyk, Franco Colapinto.
Nieco wcześniej oświadczenie wydało także Alpine, które poinformowało, że w ich przyszłorocznym składzie będzie Jack Doohan. Sezon będzie więc obfitował w debiutantów. A to jeszcze nie jest koniec, ponieważ pozostały dwa miejsca w F1.
Trwa więc burza spekulacyjna, która próbuje wskazać nazwiska kierowców mających szanse na dołączenie do stawki. Wbrew pozorom, wytypowanie konkretnych osób nie jest łatwe, o czym świadczą przynajmniej dwie z trzech wyżej wspomnianych decyzji zespołowych.
Dwa miejsca w F1 – wielu chętnych
Przypomnijmy, że jedno z nich znajduje się w Visa Cash App RB, co oznacza, że obędzie się bez sensacji. Teoretycznie, fotel może zachować Daniel Ricciardo, który rozczarował na tyle, by nie mieć pewnego awansu do Red Bulla. Tym sposobem ochronił Pereza. Meksykanin, mimo kontraktu, nie może jednak osiadać na laurach, bo na pewno są klauzule pozwalające na przykre pożegnanie przed dopełnieniem umowy.
Oprócz Ricciardo, w grę o fotel w drugim boldizie Visa Cash App RB jest Liam Lawson. I ten kierowca wydaje się najbardziej pewnym wyborem. Spisywał się świetnie podczas zastępstwa wspomnianego Australijczyka. Do tego, ma mocne poparcie Helmuta Marko, który sugeruje, że udziałowcy chcą mieć w ekipie juniorskiej… juniorów. Fakt, ma to sens.
Ostatni z foteli znajduje się w ekipie Saubera, która zostanie wkrótce przejęta przez Audi. I to zdecydowanie zwiększa jej atrakcyjność, ponieważ aktualnie zajmuje ostatnią pozycję – i nic nie wskazuje na to, by coś się zmieniło do końca sezonu.
Jeden fotel jest już zajęty przez Hulkenberga. Kto otrzyma drugi? Zhou raczej straci taką możliwość ze względu na bezbarwne starty. Teoretycznie, jego zaletą jest chiński paszport, ale chyba nie stanowi tak mocnego argumentu, by dawał gwarancję. O to samo miejsce może walczyć Bottas. Wydaje się jednak, że poziom jego możliwości i zaangażowanie są takie same, jak u kolegi z zespołu.
A może Schumacher? Byłoby to prawdopodobne, ale coraz więcej osób z padoku zaczyna dostrzegać, że Mick jest raczej średnim kierowcą, jak na obowiązujący poziom. Powiedział to nawet szef Williamsa, którego pytana o angaż Niemca. Ta dobitna szczerość nie powinna nikogo obrazić, ale pamiętajmy, że poprawność polityczna i teatr to część tej gry.
Pozostaje wierzyć, że ostatnie dwa miejsca w F1 trafią w ręce zdolnych i szybkich kierowców, którzy będą mogli walczyć o punkty. Nie obrazilibyśmy się, gdyby ponownie byliby to kolejni debiutanci.