Ta przykra i niebezpieczna historia drogowa pokazuje, że logika nie jest standardem w orzekaniu winy. Ciężko zrozumieć postawę policjantów.
Zderzenie z nieoświetlonym autem na S8 wyglądało bardzo groźnie. Biorąc pod uwagę okoliczności, mogło dojść nawet do tragedii z udziałem dwóch osób – nagrywającego i użytkownika zatrzymanego pojazdu.
Samochód znajdował się na lewym pasie i był kompletnie niewidoczny. Droga nie posiadała oświetlenia, podobnie jak wspomniane Renault Kangoo. Nagrywający dostrzegł je zdecydowanie za późno, by móc skutecznie zareagować.
Po chwili doszło do potężnego zderzenia, w wyniku którego oba samochody zostały poważnie rozbite. Na szczęście udało się uniknąć poważnych uszczerbków na zdrowiu, co w takich przypadkach nie jest oczywiste.
I tu przechodzimy do wątku związanego z policjantami, którzy przybyli na miejsce zdarzenia. Uznali, że winny jest nagrywający, ponieważ nie dostosował prędkości i spowodował wypadek. Z kolei osoba, która zatrzymała pojazd na lewym pasie otrzymała mandat w wysokości 150 złotych za brak włączonych świateł.
>Nieoświetlony rowerzysta jadący po zmroku. Przepis na tragedię (wideo)
Jak widać na nagraniu, nagrywający nie miał szans, by w porę dostrzec zagrożenie. Jechał 17 km/h szybciej, niż powinien – tak wynika z GPS-u z kamery samochodowej. Zakładając, że to realny wynik, niewiele to zmienia.
Gdyby jechał 100 km/h, to również doszłoby do zderzenia w tych okolicznościach. Droga hamowania z takiej prędkości to około 40 metrów. W tej sytuacji nie było nawet 15 metrów, by mieć szanse dobrze zareagować.
>Zderzenie auta z nieoświetlonym kombajnem. Kierowca cudem może chodzić (wideo)
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że policjanci postąpili zgodnie z prawem, ale czy z duchem prawa? Przepisy nie są idealne i ta sytuacja jest tego przykładem. Teoretycznie, kierowca mógł jechać z prędkością 60 km/h i wtedy uniknąłby zdarzenia. Pamiętajmy, że niedostosowanie prędkości nie jest tym samym, co przekroczenie prędkości.
Ta historia powinna być przestrogą dla wszystkich uczestników ruchu. Im gorsza widoczność, tym ostrożniej trzeba jechać, nawet jeśli znaki pozwalają na stosunkowo szybką jazdę. Nagrywający z pewnością niczego nie ugrałby w sądzie, gdyby się odwołał. Problemem będzie także naprawa auta z własnych pieniędzy.
Nie macie racji że nagrywający nic by nie ugrał. Polecam wyrok SN II KRN 52/95.