Nurburgring po raz kolejny pokazuje, że nie jest najłatwiejszym torem dla fanów szybkiej jazdy. Dobrze jednak, że kierowcy coraz częściej na własną rękę szkolą tam własne umiejętności, zamiast wygłupiać się na drogach publicznych.
O wymagających warunkach na Nurburgringu dowiedział się kierowca Suzuki Swifta, który najzwyczajniej w świecie wyleciał z zakrętu, po czym uderzył w boczne bariery ochronne. Na tym jednak się nie skończyło. Prędkość była bowiem na tyle duża, że auto niemal bezwładnie przemieściło się na drugą stronę i z jeszcze większym impetem uderzyło w ogrodzenie, po czym kilka metrów pokonało bokiem na dwóch kołach. Aż dziw bierze, że kierowca japońskiego samochodu uniknął dachowania. Naprawa Swifta będzie jednak konieczna i z pewnością nie ograniczy się do kosmetyki.