Szkoły jazdy przygotowują kursantów do pozytywnego zaliczenia testów teoretycznych i praktycznych. Czy na pewno o to powinno chodzić?
Oczywiście, że liczy się skuteczność, ale fakty są takie, ze zdanie egzaminu nie oznacza, że ktoś ma wystarczające umiejętności, by poruszać się po drogach publicznych. Można to wywnioskować praktycznie każdego dnia obserwując kierowców.
Ta historia pochodzi z Wągrowca i jest dowodem na to, że proces przygotowawczy młodych adeptów jazdy jest po prostu zły. Niektórzy nie czują się w aucie, jak ryba w wodzie, co znacznie utrudnia sytuację. Kursy jazdy powinny być przystosowane do takich osób, by minimalizować ryzyko wystąpienia przyszłych, niepożądanych zdarzeń, gdy obok nie będzie już instruktora.
Co z tego, ze udać się uzyskać wynik pozytywny, jeżeli wciąż mamy kłopoty z koordynacją ruchową oraz właściwą oceną sytuacji? No właśnie, nic z tego. Procesy nauczania i egzaminowania muszą się zmienić, jeżeli chcemy, by nowi kierowcy potrafili i rozumieli więcej.
Zdanie egzaminu, a umiejętności
W niektórych przypadkach zdanie egzaminu może być wystarczającym dowodem na to, że człowiek poradzi sobie za kierownicą. Nie zawsze jednak tak jest, o czym już wspomnieliśmy wyżej. A teraz czas zobaczyć efekty…
Zobacz także: Fatalne potrącenie na przejściu dla pieszych. Kierowca stracił prawo jazdy po 3 dniach od jego otrzymania (wideo)
Młoda kobieta prowadząca auto miejskie najpewniej nie znała topografii miejsca, w którym się znajdowała. To jednak nie tłumaczy ciągłego hamowania na pustych drogach. Ustępowanie pierwszeństwa powietrzu nie jest obowiązkowe.
Nagrywający jechał stosunkowo blisko poprzedzającego pojazdu, ale prędkości były niskie, a on sam utrzymywał czujność. Krótko mówiąc, nie miał problemu z wyhamowaniem, tym bardziej że po pierwszym dziwnym zachowaniu wiedział już, czego może się spodziewać.
Zobacz także: Nauka jazdy w Warszawie: pod prąd i na zakazie
Młoda pani miała problemy z orientacją w terenie, utrzymywaniem pasa ruchu i pokonywaniem skrzyżowań. W sumie to ze wszystkim… Pozwoliła sobie nawet na zlekceważenie czerwonego światła.
Jeżeli na drogach będzie więcej takich kierowców, to trudno oczekiwać poprawy bezpieczeństwa. Jeśli teraz nie zostaną wprowadzone rozsądne zmiany, to na pewno nie uda się osiągnąć wyraźnych postępów w tej kwestii.