Jeszcze dziesięć lat temu nikt nie myślał, że kres samochodów zasilanych klasycznymi paliwami jest już tak blisko.
Aż trudno w to uwierzyć. Zakaz sprzedaży aut spalinowych ma nastąpić już w 2035 roku. Mówiliśmy o tym pomyśle już kilkanaście miesięcy temu, ale łudziliśmy się, że wszystko zostanie odwleczone. Niestety, Unia Europejska potwierdziła realizację swojego planu.
Ustawa będzie dotyczyć zakazu handlu pojazdami nowymi. To oznacza, że „używki” pozostaną w obiegu. Przynajmniej przez jakiś czas. Szybki rozwój gam aut elektrycznych wielu producentów sugeruje, że to nie są ani żarty, ani ćwiczenia.
Zakaz sprzedaży aut spalinowych – co dalej?
Nie ma wątpliwości, że na rynku przybędzie pojazdów elektrycznych. I musimy przywyknąć do tej myśli. Dziś trudno sobie to wyobrazić przy tym marnym poziomie infrastruktury oraz czasochłonnym procesie ładowania.
Niemniej jednak ta technologia ma się rozwijać i niewykluczone, że za kilka lat będzie bardziej przyjazna dla użytkownika. W końcu pracują nad nią liczni potentaci branży motoryzacyjnej. Czy możemy więc czuć się spokojnie?
Odpowiedź brzmi: nie. Wielu analityków twierdzi, że auta elektryczne w obecnej formie to etap przejściowy. Chodzi przede wszystkim o nie do końca ekologiczny charakter. Proces produkcyjny takich modeli jest szkodliwy dla środowiska. Trudno zapominać też o źródłach energii nierzadko związanymi z zanieczyszczaniem atmosfery. Czy wodór będzie następny? Na tę chwilę jest za bardzo skomplikowany w transporcie i magazynowaniu. Poza tym, takie układy zajmują dużo miejsca.
Jaka czeka nas przyszłość? Wydaje się, że przede wszystkim droga. Jeżeli paliwa płynne przestaną przynosić takie zyski (ze względu na gwałtowny spadek aut na benzynę i olej napędowy), to władze będą musiał rekompensować sobie te straty. W jaki sposób? Z pewnością pomogą w tym podwyżki cen prądu, gazu i surowców.
I tu pojawia się kolejne pytanie. Dlaczego nie stworzyć auta zasilanego jedynie LPG? Nie jest to gorsze rozwiązanie niż pojazd w pełni elektryczny z bateriami litowo-jonowymi. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To wszystko musi się opłacać – nie klientom, rzecz jasna…
Musimy przygotować się na przełomowe zmiany, które mogą być niekorzystne dla nas samych – przynajmniej na początkowych etapach. Pozostaje liczyć, że ktoś wymyśli technologię, która będzie ekologiczna, ekonomiczna i bezawaryjna. Nadzieja umiera ostatnia…