Niektórzy uczestnicy ruchu nie panują nad własnymi emocjami, co niestety powoduje duże zagrożenia dla innych.
Tak też było w tym przypadku, kiedy pewien kierowca wysiadł z auta i zaatakował motocyklistę. Użytkownik Audi był skrajnie zdenerwowany i podjeżdżał na centymetry aż w końcu sprowokował zatrzymanie ruchu na fragmencie jezdni.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną tak skrajnego pokazu agresji. Niewykluczone, że użytkownik jednośladu jakoś sprowokował młodego mężczyznę, choć to w żadnym stopniu nie usprawiedliwia ataku.
Wysiadł z auta i się rzucał
Nawet jeśli użytkownik jednośladu popełnił błąd i doprowadził do ryzykownego zdarzenia (co nie jest pewne), to nikt nie ma prawa reagować w taki sposób. To skrajnie niebezpieczne i nierozsądne. Nietykalność cielesna jest zawarta w polskim prawie.
Zobacz także: Kierowca Audi mógł jechać nawet 200 km/h. Uderzył w inne auto i uciekł (wideo)
Kierowca, który wysiadł z auta zaatakował motocyklistę popychając go i łapiąc za kask. Towarzyszyły temu krzyki i przekleństwa, co akurat nie dziwi. Na szczęście obyło się bez wyprowadzania ciosów.
Motocyklista zachował spokój, by nie zaogniać konfliktu. To była najlepsza z możliwych postaw. Agresywny mężczyzna dał upust swoim emocjom i w końcu odpuścił. Jego zachowanie nie wniosło niczego dobrego. Było tylko zwiększeniem zagrożenia i zepsuciem nerwów.
Pamiętajmy, by utrzymywać emocje na wodzy. Prowokowanie na drodze i eskalacja konfliktu to złe rozwiązania, bez względu na okoliczności.