Metody kradzieży paliwa ze stacji są związane zazwyczaj z ucieczkami. W tym przypadku mamy do czynienia z czymś nieco bardziej „wyrafinowanym”.
Pewien mężczyzna podjechał swoim autem, by zatankować. Wyręczyli go dwaj Panowie w odblaskowych kurtkach, którzy wyglądali na pracowników obiektu. Czy rzeczywiście nimi byli? Wiele wskazuje na to, że tak. Po pierwsze, zachowywali się normalnie i bardzo swobodnie. Po drugie, trzymali obok specjalnie przygotowany zbiorniczek.
Gdy kierowca oddalił się, mężczyźni wyjęli pistolet dystrybutora z wlewu paliwa i włożyli do swojego plastikowego pojemnika. Nieświadomy kierowca zapłacił więc nie tylko za to, co znalazło się w jego baku. Warto dodać, że kradzież nie była na dużą skalę, dlatego wskaźnik w aucie mógł tego nie wykazać. Jeśli jednak ten proceder był powtarzany wielokrotnie, to Panowie mogli się nieźle dorobić.