Wyprzedzanie należy do najbardziej niebezpiecznych manewrów w ruchu drogowym. Jego wykonanie wymaga wyczucia, odpowiedniej przestrzeni i oceny odległości.
Niestety, wielu kierowców podejmuje się go w sytuacjach, które, delikatnie pisząc, nie napawają optymizmem i mogą skończyć się tragedią. Pierwsza sprawa to zbyt mała moc, by sprawnie wyprzedzić inny pojazd. Drugi argument wiąże się z… sensownością. Skoro jedzie sznur kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu aut i tak będziemy jechać dalej w rzędzie, który ma jedno tempo, a to oznacza, ze podejmowanie ryzyka nic nie da. Po trzecie, pojazdy szybko zbliżające się z przeciwka ograniczają czas na bezpieczne wykonanie manewru.
I tak też było tym razem. Użytkownik białego dostawczaka wepchnął się „na trzeciego” i niemal doprowadził do zderzenia czołowego. Inny kierowca nie miał gdzie uciec, bo nie było pobocza. Na szczęście udało się uniknąć wypadku. Zobaczcie to: