W niektórych przypadkach po prostu nie da się skutecznie zareagować. Człowiek znajduje się w złym czasie i o złej godzinie. Ta historia jest tego przykładem.
Niezła widoczność, teren zabudowany i rozsądna prędkość. Trudno, by stało się coś zaskakującego, skoro ruch jest skromny, a pieszych praktycznie nie było w pobliżu. A jednak doszło do niebezpiecznej sytuacji.
Silny podmuch wiatru wprawił w ruch ucięte drzewko, które wpadło na drogę – tuż przed maskę kierowcy. Ten nie miał czasu na jakąkolwiek reakcję. W konsekwencji doszło do zderzenia samochodu z konarem.
Nagrywający ujawnił uszkodzenia samochodu. Do naprawy są grill i maska. Niby niewiele, ale wszystko kosztuje. Samochód nie posiadał ubezpieczenia AC, dlatego oczywistym jest, że polisa nie obejmie jego naprawy.
Kierowca postanowił odpuścić, ponieważ uznał, że nikt nie pokryje kosztów naprawy w takiej sytuacji. Czy aby na pewno? No cóż, nie wiemy, jak to wygląda na Węgrzech (właśnie tam miało miejsce to nietypowe zdarzenie), ale w Polsce można byłoby znaleźć osoby odpowiedzialne za prace przy drodze i pociągnąć je do odpowiedzialności.
Przykładowo, gdyby robotnikom drogowym porwało jakąś płytę, która uderzyłaby w auto, to musieliby podać numer swojego ubezpieczenia. W tej sytuacji powinno być podobnie. Drzew nie wycinają przypadkowi przechodnie, dlatego ustalenie firmy nie należałoby do trudnych.