To zdarzenie pokazuje, że sytuacja poszkodowanego w kolizji może być jeszcze gorsza, niż może się wydawać.
Do zdarzenia doszło 5 listopada we Wrocławiu. Kierowca włoskiego kombi jechał po torowisku wyłączonym z ruchu samochodów, po czym otarł pojazd nagrywającego. Ten drugi chciał załatwić sprawę we właściwy sposób. Sprawca miał jednak inne zamiary.
Kierowca dostrzegł, że mężczyzna nie zamierza zatrzymać się i odpowiedzieć za swoje przewinienie. Nagrywający zadzwonił więc pod numer alarmowy i opisał sytuację. Pani dyspozytorka uznała, że powinien zadzwonić później, jak oba pojazdy zatrzymają się w bezpiecznym miejscu – jakby nie zdawała sobie sprawy z okoliczności.
Poszkodowany zasugerował, że poda numery rejestracyjne, ale to też nie było odpowiednio przyjęte. Dyspozytorka powiedziała, żeby zapamiętał czas i miejsce zdarzenia, a następnie udał się na komisariat. A to przecież działo się na bieżąco.
>Poślizg naczepy i ucieczka sprawcy kolizji. Zareagował świadek (wideo)
Co zrobić w takiej sytuacji, żeby osoba znajdująca się po drugiej stronie nie mogła postępować tak lekceważąco? Wydaje się, że zgłoszenie kolizji i podejrzenia, że jest pod wpływem środków psychoaktywnych lub alkoholu nie może być zlekceważone.
I w tym przypadku takie podejrzenia są jak najbardziej adekwatne do sytuacji. Kierowca zachowywał się niebezpiecznie, co potwierdziły jego manewry i ucieczka.
>Kolizja i ucieczka. Kierowca chciał uniknąć kary
Nagrywający zrezygnował z pościgu i udał się na komisariat, by zgłosić sprawę. Niewykluczone jednak, że numery rejestracyjne były nielegalne, a kierowca pijany lub pod wpływem narkotyków i uda mu się uniknąć przynajmniej części odpowiedzialności za zdarzenie. I to w tym jest najbardziej przykre.