Zawód laweciarza to ciężki kawałek chleba. Trzeba być w pełnej gotowości, gdy zadzwoni klient lub dojdzie do niepożądanego zdarzenia drogowego (o dowolnej porze).
Niektórzy decydują się na postój w najbardziej newralgicznych miejscach, przy których często dochodzi do kolizji lub wypadków – po to, by jak najszybciej dotrzeć do potencjalnego klienta. Czasem jednak trzeba gdzieś podjechać. I właśnie w takich okolicznościach najważniejszy jest czas.
W większych miastach istnieje wielu niezależnych laweciarzy, który czekają na okazję. Mogą oni otrzymać informacje w tym samym momencie i mieć do pokonania zbliżony dystans. Wtedy też często pojawia się niebezpieczna rywalizacja.
Laweciarz kontra laweciarz – pokaz ryzykownej rywalizacji
Podobna historia wydarzyła się ostatnio w Dąbrowie Górniczej na drodze krajowej nr 94 w stronę Olkusza i Krakowa. Najpewniej obaj użytkownicy tego typu pojazdów zmierzali w stronę tego samego zdarzenia drogowego.
Jeden z nich dysponował mocniejszym samochodem, ale to ten w słabszej maszynie był z przodu. Jak można się domyślać, nie zamierzał odpuszczać. Pierwszy starał się blokować, a drugi chciał wyprzedzać na wszystkie sposoby. Obaj podejmowali niepotrzebne ryzyko i tworzyli zagrożenie.
Niewiele brakowało do spowodowania kolizji. To bardzo lekkomyślne zachowanie mogłoby sprawić, że to lawety potrzebowałyby… lawet. Zobaczcie sami: