Amerykańskie prawo kojarzy się ze stanowczą postawą policji, która musi liczyć się z zagrożeniem nawet w prozaicznych sytuacjach. Krótko mówiąc, tam nie ma żartów i lepiej nie igrać z funkcjonariuszami.
Patrząc jednak na konkretne przepisy, nietrudno odnieść wrażenie, że powiedzenie „wolna amerykanka” wydaje się wciąż aktualne. Przykładem może być Pensylwania, gdzie wciąż możesz bawić się telefonem podczas jazdy.
Uczciwie zaznaczmy, że w 2012 roku zakazano wysyłania wiadomości SMS podczas prowadzenia samochodu. I choć już wtedy można było dostrzec rozwój technologiczny urządzeń mobilnych, tamtejsi politycy nie wzięli go pod uwagę.
>W USA kradną go na potęgę. U nas to zwykły, mało popularny sedan
Mówiąc jaśniej, nie zabroniono korzystania z telefonów i smartfonów w całokształcie (wykluczając pewne wyjątki, na przykład system nawigacji), tylko skupiono się na konkretnych funkcjach takich przedmiotów.
Możesz bawić się telefonem, ale w pewnym zakresie
Dzisiejsze smartfony są na zupełnie innym poziomie, niż ich odpowiedniki sprzed 10, a nawet 15 lat. Przepisy w Pensylwanii nie wybiegały w przyszłość, dlatego nie są przystosowane do aktualnej sytuacji, co ma swoje konsekwencje.
Policjant w Pensylwanii, który widzi kierowcę oglądającego film na smartfonie (podczas jazdy, rzecz jasna), nie ma dziś prawa na wypisanie mandatu. To samo dotyczy sprawdzania e-maili czy przeglądania tablic w mediach społecznościowych.
Biorąc pod uwagę coraz większe uzależnienie od smartfonów, będące problemem wręcz globalnym, politycy muszą się pospieszyć, by zniwelować wynikające z tego zagrożenie. Sytuacja ma zostać wkrótce poprawiona, ale proces legislacji i wdrażania potrwa dłużej, niż można przypuszczać.
Pensylwania jest tolerancyjna
Władze tego stanu są zgodne, że trzeba zaktualizować prawo w tym zakresie. Dziwi jednak bardzo łagodne podejście do tego tematu. Zacznijmy od tego, że wszystkie wymienione czynności (maile, social media, filmy) mają być zabronione, ale kara wydaje się nad wyraz łaskawa.
Jak można się domyślać, zlekceważenie przepisu może poskutkować mandatem. Jak wysokim? Uwaga, 50 dolarów, czyli około 200 złotych. Patrząc na polskie podwórko, jest to kilkukrotnie mniejsza kwota.
Na tym nie koniec ciekawych wiadomości. Senat i Sejm już zatwierdziły nowe przepisy, a gubernator Josh Shapiro nie zgłosił żadnego sprzeciwu i ma zamiar podpisać stosowne dokumenty. Problem jednak polega na tym, że nowy przepis (z mandatem w wysokości 50 dolarów) będzie obowiązywał rok później.
W międzyczasie będą wystawiane jedyne ostrzeżenia. Z pewnością ociepli to wizerunek funkcjonariuszy, ale może nie być skuteczne. Ktoś może być kilkukrotnie łapany na tym samym przewinieniu bez konsekwencji przez 12 miesięcy.