Zwolennicy bicia rekordów prędkości istnieją od wieków. Odkąd pojawiła się motoryzacja, ich liczba wyraźnie wzrosła.
Jednym z nich był John Parry Thomas, który w 1926 roku jechał z prędkością 270 km/h, co nawet po niemal wieku robi wrażenie. Pomógł mu w tym Babs – samochód, który był też uczestnikiem jego prywatnej tragedii.
W 1927 roku zginął bowiem za jego kierownicą. Stał się pierwszym człowiekiem na ziemi, który stracił życie próbując pobić rekord prędkości na lądzie. Jego historia została ostatnio opowiedziana na kanale Scarf and Goggles.
Potwór o wdzięcznym imieniu
Parry Thomas był pierwszym człowiekiem, który rozpędził się samochodem do 273,5 km/h. Pomógł mu w tym wspomniany Babs. Nazwa samochodu nie jest przypadkowa. Została wybrana na cześć córki kierowcy.
Inżynieryjny geniusz popychał go do realizacji ambitnych pomysłów. Samochód, na którym powstał Babs został kupiony od hrabiego Zborowskiego będącego fanem wyścigów. Wtedy kosztował dokładnie 125 funtów (dziś to około 8 tysięcy funtów).
Sercem tego unikatowego pojazdu był silnik V12 Liberty Aero o pojemności 26,9 litra. Rozwijał moc 400 koni mechanicznych i był zintegrowany z czterobiegową skrzynią manualną, która kierowała cały potencjał na oś tylną.
Nie ma wątpliwości, że ta maszyna znacznie ułatwiła zadanie, ale nie należy zapominać, że Parry Thomas nie był jednym, który marzył o rekordach. Niektórzy inwestowali 10-krotnie więcej, by móc z nim rywalizować.