Kompaktowy SUV ze Szwecji jest dostępny w elektrycznej wersji. Jak można się domyślać, jest ona oparta na akumulatorach litowo-jonowych.
Taki układ winduje masę własną do przesadnych wartości. Krótko mówiąc, auta elektryczne mają nadwagę, która oczywiście nie umie oszukać fizyki. Volvo XC40 Recharge, jakkolwiek fajne by nie było, też nie przechytrzy natury.
Warto w tym miejscu dodać, że auto jest dostępne na światowych rynkach w dwóch wersjach napędowych. Pierwsza z nich oferuje 231 koni mechanicznych oraz baterią o pojemności 69 kWh. Z kolei druga oddaje do dyspozycji aż 408 koni mechanicznych i baterię o pojemności 78 kWh. Słabszy wariant jest zintegrowany z napędem na przód, a mocniejszy ma system AWD.
>Volvo V60 B3 – test, dane techniczne, cena, opinie
Osiągi są oczywiście dobre lub świetne. Volvo XC40 Recharge potrafi przyspieszać do setki w zaledwie 4,9 sekundy. Z kolei jego maksymalny zasięg to 438 kilometrów (przy zużyciu około 21 kWh na 100 kilometrów).
Volvo XC40 Recharge w teście łosia
Przejdźmy jednak do kluczowego wątku. Szwedzki SUV, mimo kompaktowych rozmiarów, nie miał łatwo w tej wymagającej próbie. Stosunkowo wysoko umieszczony środek ciężkości połączony z masą własną wynoszącą około 2,1 tony nie napawa optymizmem.
Próbę udało się zaliczyć przy prędkości 72 km/h. Przypomnijmy, że granica zdawalności to dokładnie 77 km/h. Dla przykładu, Kia Sportage z konwencjonalnym napędem zdołała pokonać szykanę bez kontaktu z pachołkami przy prędkości 80 km/h. A jest nawet trochę większa. Jak widać, masy nie da się zasłonić.
Przy 78 km/h nie udało się utrzymać właściwego toru jazdy. Auto wpadło w podsterowność i nie pozwoliło zachować obranego kierunku. No cóż, wśród aut elektrycznych nie jest to rzadkie zjawisko. Pozostaje wierzyć, że inżynierowie rozwiną tę technologię na tyle, by nie tylko udawało się bardzo szybko ładować baterie, ale też wyraźnie zmniejszyć ich masę.