Obniżanie kosztów jest stałym procesem dla każdego producenta samochodowego. W wielkim, niemieckim koncernie można znaleźć oszczędności w różnych sektorach funkcjonowania. I to kolejny tego przykład.
Volkswagen zabierze Porsche pracownikom wyższego szczebla, ponieważ jest to za duży koszt. Teoretycznie, skala zjawiska nie jest przesadnie duża, ale trzeba pamiętać, że „kropla drąży skalę”. Wymiana aut służbowych na tańsze wydaje się akurat rozsądnym pomysłem.
I to nie jest tak, że pracownicy na poziomie kierowniczym czy managerskim będą teraz musieli jeździć Polo czy Fabią – nic bardziej mylnego. Firma chce zaoferować samochody klasy premium, ale z nieco niższej półki.
>Porsche 911 Chromaflair. Horrendalna cena za lakier
Co ciekawe, nie spotyka się to ze zrozumieniem. Niektórzy sugerują, że szykują się nie tylko protesty, ale też pozwy w związku z „degradacją” floty samochodów. Krótko mówiąc, mały problem może przerodzić się w coś poważniejszego.
Volkswagen zabierze Porsche pracownikom
Wśród zainteresowanych znajduje się około 200 członków kadry kierowniczej. Do tej pory mogli bezpłatnie korzystać z takich modeli, jak Porsche Panamera. Teraz potwierdzono, że nikt już nie może zamówić takiej służbówki.
Nieoficjalne informacje sugerują, że Volkswagen zabierze Porsche pracownikom nie tylko ze względu na ekonomię, ale też niedbałość wobec własności firmy. Rzeczniczka potwierdziła jedynie jedną przyczynę: optymalizację kosztów.

Członkowie zarządu nie należą do grupy „zagrożonej” – oni akurat będą mogli wciąż wybierać najlepsze modele tej marki. To oczywiście decyzja wizerunkowa. Trudno, by najważniejsi ludzie w koncernie jeździli Passatami.
A co z pracownikami na stanowiskach kierowniczych? Nie zostaną z niczym, ponieważ Volkswagen ma w planach zaoferowanie im modeli z Audi. To oczywiście niżej pozycjonowana marka, ale pozostająca w klasie premium.
Mimo tego, niektórzy podobno kręcą nosami i szykują się do batalii sądowych. Z naszej perspektywy powód jest prozaiczny, ale pamiętajmy, że Niemcy mają zupełnie inną mentalność i taki też stosunek do pracy. Krótko mówiąc, to co u nas bywa „szpanerskie”, u nich może być ujmą na wizerunku. Swoją drogą, taka sytuacja raczej nie pomoże marketingowo marce z Ingolstadt. Chyba, że pracownicy zostaną przekonani do tej decyzji i będą nią „oficjalnie zachwyceni”.


