Niemiecki koncern jest dziś w trudnej sytuacji. Duża inwestycja w samochody elektryczne nie przynosi oczekiwanych zysków, a konkurencja z Państwa Środka napiera coraz bardziej.
Wstrzymanie kilku linii produkcyjnych jest tego przykrym dowodem. Niemniej jednak nie ma mowy o poddawaniu się. Producent ma w planach istotne zmiany, które mogą pozytywnie wpłynąć na popyt jego gamy produktowej. Co ważne, Volkswagen wraca do większej liczby przycisków w kabinie.
Już jakiś czas temu można było dostrzec, że Niemcy potrafią zrobić krok w tył – na prośby użytkowników. Świetnym tego przykładem jest przywrócenie kierownic z klasycznymi przyciskami na ramionach. Te dotykowe może i wyglądają nowocześnie, ale nie działają równie sprawnie, a co za tym idzie – nie są równie intuicyjne w obsłudze.
Niektórzy słusznie zauważają, że nowoczesne instrumenty pokładowe nie są równie dobre, co konwencjonalne rozwiązania. Owszem, gromadzą ogromną liczbę funkcji, ale pochłaniają uwagę kierowcy. Tak naprawdę nie różnią się za wiele od smartfonów, których podczas prowadzenia pojazdu nie można użytkować (bezpośrednio).
Powrót właściwej ergonomii to konieczność. Szukanie kierunku nawiewu, czy podnoszenia temperatury na wyświetlaczu jest „wymyślaniem koła na nowo”. Dlaczego firmy motoryzacyjne zdecydowały się na takie rozwiązania? To oczywiste. Wrzucenie wszystkiego w ekran jest tańsze, niż stosowanie konwencjonalnych rozwiązań.
Volkswagen wraca do przycisków – i bardzo dobrze
Refleksja niemieckiej marki będzie mieć pozytywne skutki w niedalekiej przyszłości. Według nas, siódma generacja Golfa była wzorem w dziedzinie ergonomii. Poza tym, wyznaczała standardy w kategorii jakości. W najnowszych modelach tego producenta już tego nie czuć.
Volkswagen wraca nie tylko do fizycznych przycisków, ale też lepszych materiałów wykończeniowych, co zostało oficjalnie potwierdzone. Efekty tego mają być widoczne w już w kolejnych generacjach ID.3 oraz ID.4.
Biorąc pod uwagę oczekiwania nabywców, jest to dobry kierunek – a w zasadzie powrót na właściwą ścieżkę, z której marka zboczyła kilka lat temu. Duże prawdopodobieństwo, że było to związane z koniecznymi cięciami kosztów.
Tak czy inaczej, to dobra wiadomość. Nowa seria pojazdów, która będzie stworzona zgodnie ze wspomnianymi standardami, ma zadebiutować w 2026 roku. Czy wśród nich będą także modele spalinowe? Istnieje taka szansa.
Nie tylko przyciski i materiały
Projektanci marki z Wolfsburga mają także opracować nowy język stylistyczny. I to również bardzo dobry pomysł. W aktualnie wykorzystywanym nurcie zdecydowanie brakuje wyrazistości i charakteru.
Nawet jeśli któreś z modeli cieszą się dobrą opinią z zakresu użytkowości (na przykład Passat albo ID.7), to i tak jest to okraszone częstymi uwagami klientów na temat designu. Konkurencja nie śpi, dlatego nie można cały czas pomijać tego istotnego aspektu.
Tak, stylistyka ma znaczenie – i to dla coraz większej liczby klientów. Wystarczy spojrzeć na wyniki sprzedaży SUV-ów i crossoverów, które zazwyczaj są dużo gorsze w wielu kategoriach od kombi lub kombivanów, a i tak sprzedają się kilka, a nawet kilkanaście razy lepiej od nich.
Jeżeli Volkswagen wraca na właściwe tory, to pozostaje mieć nadzieję, że nowa strategia obejmie szeroką gamę samochodów – również tę hybrydową i spalinową, która wciąż stanowi fundament sprzedaży.