Niektórzy kierowcy mają w głowach mniej szarych komórek, niż można przypuszczać. Oto jeden z tego przykładów.
Pewien mężczyzna wjechał autem na rynek, by uczyć się driftu. Tak, to bez sensu, ale rzeczywiście miało miejsce. Gdzie dokładnie? W Bydgoszczy. Wszystko nagrał operator miejskiego monitoringu, który oczywiście zawiadomił odpowiednie służby.
Mężczyzna starał się wprowadzić swój samochód w kontrolowany poślizg i jeździł w kółko. Warto podkreślić, że Honda Accord, którą użytkował ma przedni napęd, co uniemożliwia driftowanie z prawdziwego zdarzenia. Pewnie starał się używać hamulca ręcznego, ale to równie sensowne, co wkładanie tacek pod tylne koła.
Uczył się driftu w złym miejscu
Rynek był pusty, bo do historii doszło około godziny 3:00 nad ranem. Policja przyjęła zgłoszenie i rozpoczęła postępowanie wyjaśniające. Niewykluczone, że tożsamość sprawcy jest już znana i otrzymał on wezwanie na komendę.
Mężczyzna może zostać ukarany surowym mandatem. Funkcjonariusze mają też prawo skierować wniosek do sądu, gdzie grzywna może sięgać nawet 30 tysięcy złotych. Wydaje się, że taki wyrok ostudziłby zapędy „driftera” i zniechęciłby do ponownych wybryków.
Pamiętajmy, by nie postępować tak lekkomyślnie. To nie tylko głupie, ale także niebezpieczne. W takich warunkach nietrudno nie zauważyć pieszego lub rowerzysty. Może więc dojść nawet do tragedii.