Takie afery zawsze odbijają się szerokim echem, bo w tle pojawiają się przypuszczenia celowego oszukiwania rządu i klientów. W efekcie straty ekonomiczne i wizerunkowe mogą być naprawdę potężne.
Toyota zdaje sobie z tego sprawę i stara się naprawić niepożądaną sytuację. Opracowała strategie działania, która wydaje się najbardziej rozsądna – prawnie i wizerunkowo. Nie oznacza to jednak, że wszystko jest w porządku.
Czego dotyczy afera? Wszystko zaczęło się w 2023 roku od Daihatsu, w którym Toyota ma duże udziały. Okazało się, że producent nie trzyma się procedur, w wyniku czego zaburza rezultaty testów zderzeniowych. Można przypuszczać, że auta wystawiane na próby były w jakiś sposób wzmocnione, czego nie można było powiedzieć o tych sprzedawanych na wolnym rynku.
Proces certyfikacji zderzeń ma swoje sztywne ramy, których nie należy przekraczać. japońskie Ministerstwo Ziemi, Infrastruktury, Transportu i Turystyki (MLIT) postanowiło przyjrzeć się głębiej tej sprawie i dotrzeć do sedna. Szybko okazało się, że procesy wprowadzone przez Toyotę nie były spójne z przyjętymi zasadami.
Toyota sypie głowę popiołem
Skoro coś wyszło na jaw, nie dało się już temu zaprzeczać, tym bardziej że dowody były jednoznaczne. Przyznanie się do oszustwa też nie wchodziło w grę z oczywistych powodów. Znacznie lepiej było to ubrać w „błędy i nieprawidłowości”.
Krótko mówiąc, producent wziął na siebie winę i potwierdził, że certyfikacja nie była przeprowadzana w sposób zgodny z przepisami. Jednocześnie przedstawił raport, w którym proponuje rozwiązanie problemu i zapobiegnięcie kolejnym konsekwencjom.
Dyrektor globalny oraz dyrektor do spraw jakości będą teraz odpowiedzialni za kontrolowanie wspomnianego wyżej procesu. Ten drugi, ma mieć również moc decyzyjną. Na drugim poziomie znajdzie się kierownik do spraw prawnych, na którego barkach znajdzie się audyt i tworzenie raportu skierowanego do dyrektora do spraw ryzyka. Takie „filtrowanie” ma zapewnić wykluczenie nieprawidłowości.
Nie znając sprawy od środka, trudno wydawać wyrok, ale niektórzy sceptycy twierdzą, że Japończycy celowo manipulowali procesem certyfikacji, by ograniczyć koszty. Najważniejsze jednak, by sytuacja wróciła do normy. Zgodnie z udostępnionymi informacjami, japońskie produkcje Yarisa Cross, Corolli Axio i Corolli Fielder powinny zostać przywrócone we wrześniu.