Japońska marka bardzo późno pokazała swój pierwszy seryjny samochód elektryczny, ale teraz nadrabia te zaległości. Gdyby jednak tego nie robiła, nic wielkiego by się nie stało. Dlaczego?
Jest kilka powodów. Po pierwsze, ta technologia ma swoje wady i może nie być tak długo stosowana, jak niektórym się wydaje – może to sugerować aktualny popyt. Po drugie, oferując sporego crossovera na prąd, takiego jak Toyota bZ3C, raczej trudno mówić o jakimikolwiek wyróżniku. To kolejny reprezentant rozwijającego się gatunku, który wpisuje się w aktualnie narzucane standardy.
Pod względem gabarytów możemy mówić o modelu klasy średniej. Nowość z Kraju Kwitnącej Wiśni ma 4780 milimetrów długości, 1866 milimetrów szerokości i 1510 milimetrów wysokości. Z kolei rozstaw osi sięga 2880 milimetrów. Jego masa własna to 1920 kilogramów.
Warto podkreślić, że dane i zdjęcia nie zostały udostępnione powszechnie przez samego producenta. Zrobiło to chińskie Ministerstwo Przemysłu i Technologii Informacyjnych. I właśnie na tamtejszym rynku prezentowany model będzie oferowany.
Design? Mieszanka najnowszego nurtu stylistycznego z nietypowym nadwoziem łączącym kombi, hatchbacka i crossovera. Toyota bZ3C ma zwiększony prześwit i osłony w dolnych strefach karoserii, ale jest stosunkowo niska i smukła, dzięki nisko poprowadzonej, wyraźnie opadającej linii, która została uzupełniona wąskimi przeszkleniami.
Pas przedni zdobią reflektory, które przypominają te zastosowane w najnowszej C-HR. Z tyłu dominuje pas świetlny wyglądający jak część pierścienia na palcu. Auto na pewno wygląda oryginalnie, co nie oznacza, że spodoba się wszystkim.
Toyota bZ3C – trochę chińska
Piekło zamarzło? Japończycy zdają sobie sprawę, że Chiny stają się potęga motoryzacyjną – zarówno z pespektywy przemysłu, jak i samego rynku. Nic więc dziwnego, że wykorzystują doświadczenie inżynierów z Państwa Środka, a przy tym starają się oferować tam odpowiednie produkty.
I właśnie tak jest w tym przypadku. Toyota bZ3C powstała z myślą o Chinach. Producent jeszcze nie ujawnił wszystkich szczegółów technicznych, ale już wiemy, że prezentowany samochód wykorzystuje akumulator trakcyjny firmy BYD.
No właśnie, „bateria”. Jej pojemność nie jest znana, ale eksperci przewidują, że należy spodziewać się zasięgu wynoszącego do 600 kilometrów – zgodnie z tamtejszym cyklem CTLC. Źródłem mocy ma być silnik elektryczny generujący 268 koni mechanicznych.
Podejrzewamy, że auto otrzyma przedni napęd, który poradzi sobie z taką mocą. Osiągi nie są znane, ale można podejrzewać, że prędkość maksymalna zostanie elektronicznie ograniczona do 160 km/h. Nowość trafi do elektrycznej floty Toyoty w najbliższych miesiącach i będzie sprzedawana obok SUV-a bZ4X oraz sedana bZ3.