Pożary samochodów elektrycznych nie są tak częste, jak mogłoby się wydawać. Jeśli jednak już do nich dochodzi, to trudno je ugasić – nawet jeśli straż pożarna szybko dociera na miejsce.
Ta Tesla spłonęła 10 minut po odebraniu z warsztatu. Zacznijmy od tego, że do zdarzenia doszło w Teksasie. Użytkownik amerykańskiego auta, Ali Hasan auta wyjechał od blacharza i kierował się do domu. W pewnym momencie Model 3 zaczął dymić.
Zanim jednak przejdziemy do efektów i oceny, należy spojrzeć na historię tego egzemplarza. W 2021 roku brał on udział w wypadku, w którym został poważnie uszkodzony. Kilkanaście miesięcy później doznał uszkodzenia podwozia poprzez zalanie.
Tesla spłonęła 10 minut po odebraniu z warsztatu
Od początku 2023 roku kierowca mógł zakładać, że tradycja może się utrzymać i za niedługo dojdzie niepożądanej sytuacji. Może to ironiczne, ale niestety prawdziwe. W końcu doszło do najgorszego.
Teslę pochłonął ogień. Nie ma wątpliwości, że już nie wróci na drogi. Czy zdarzenie można wiązać z wizytą u blacharza? Śledztwo musi to rozstrzygnąć i zbadać także inne wątki. Bogata przeszłość tej Tesli mogła mieć wpływ na jej dalsze losy. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, baterie nie zawiniły.
Czasem wystarczy niewielkie zwarcie, by doszło do bardzo poważnych konsekwencji. W przypadku auta elektrycznego ciężko zapanować nad pożarem ze względu na obecność wspomnianych już, dużych akumulatorów litowo-jonowych zapewniających odpowiedni zasięg.
Pozostaje mieć nadzieję, że nie była to usterka fabryczna, tylko problem z tym konkretnym egzemplarzem. Auta elektryczne są technologicznie stosunkowo proste i złożone z mniejszej liczby elementów, niż te spalinowe, ale też bywają bardziej wrażliwe – zarówno na warunki pogodowe, jak i kolizje.