Wojciech Krzemiński
Tuning ma różne oblicza. Tak naprawdę ograniczają go jedynie przepisy, wyobraźnia i możliwości ekonomiczne autora. W tym przypadku nie liczyło się jednak nic poza realizacją celu.
Tesla jako dorożka – fakt, brzmi co najmniej kontrowersyjnie. Patrząc na te zdjęcia trudno jednak nie mieć takich skojarzeń. Ten pomysł wydaje się tak abstrakcyjny, że trudno uwierzyć własnym oczom. Poważnie.
Zacznijmy od tego, że jazda czymś takim jest niebezpieczna i daleka od komfortowej. Niemniej jednak warto docenić pomysłowość autora, który nie cofnął się przed realizacją projektu, mimo że jest on absolutnie bezsensowny.
Nie jest to jednak pierwsze dzieło, które zostało udostępnione na kanale WhistlinDiesel. Zazwyczaj wszystko ma związek z mniej lub bardziej udanymi próbami kaskaderskimi, które kończą się zniszczeniem pojazdu.
Tesla jako dorożka
No cóż, teraz liczą się wyświetlenia. Tak, czy inaczej, za bazę posłużył Model 3, który nie uległ znaczącym modyfikacjom napędowym. Układ elektryczny pozostał taki sam. Koła o średnicy aż trzech metrów (tak, trzech metrów) zmieniają jednak wszystko.
Po fazie nierozsądnych testów, przyszedł czas na montaż wspomnianych kół. Jaki był tego cel? Chodziło o możliwość jazdy „do góry nogami” – z dachem umieszczonym bliżej asfaltu, niż podwozie. Brzmi abstrakcyjnie i tak też to wygląda.
Aby odwrócić auto nie wystarczyło rozpędzić się na wstecznym i zaciągnąć ręczny… Konieczne było użycie ciężkiego sprzętu. Jak można się domyślać, Tesla jako dorożka skończyła bardzo źle.
Samochód musiał zjechać ze wzgórza, co nie brzmi optymistycznie. Widzowie nie byli jednak rozczarowani, skoro wygenerowali dwa miliony wyświetleń w ciągu 24 godzin. Jak widać, podejście materialne w XXI wieku jest inne, niż jeszcze trzydzieści lat temu.
