Czy motoryzacja zmierza w dobrą stronę? Najważniejsze, by kierunek nie był politycznie wymuszony. Amerykański producent postępuje od lat zgodnie z wyznaczoną przez siebie ścieżką, dlatego nie można uznawać, że ulega jakimś naciskom.
Elon Musk chciał elektrycznych układów napędowych zanim to było modne lub konieczne. I tak zbudował bardzo dużą grupę zwolenników tej technologii. Jego marka dysponuje coraz większą gamą, która ma jednak coraz trudniej, bo już liczni konkurenci oferują to samo w innych opakowaniach – nierzadko lepszych. Ekscentryczny miliarder musiał więc znowu podnieść stawkę – metaforycznie, rzecz jasna. Efektem tego jest Tesla Cybercab.
Cóż to takiego? Pojazd, który zapowiadano od kilku lat. Był dla tej marki tak ważny, że zrezygnowano z niektórych projektów, by zrealizować właśnie ten. Czy okaże się to opłacalne? O tym zdecyduje wolny rynek.
Plany dotyczące tego modelu są bardzo odważne. Jego produkcja ma ruszyć już w 2026 roku. Nie będzie to łatwe. W tym miejscu należy uwzględnić także kwestie prawne. Dlaczego? Powód jest prosty, choć dziwny. Tesla Cybercab jest pozbawiona podstawowych elementów służących do prowadzenia samochodu.
Nie posiada kierownicy, wolantu czy jakiegokolwiek drążka, który mógłby służyć do ręcznej zmiany toru jazdy. Mówimy więc o konstrukcji w pełni autonomicznej. A to oznacza szereg drogowych wyzwań. Czy auto jest rzeczywiście na nie gotowe?
Choć może wydawać się to zaskakujące, w Chinach od dawna jeżdżą autonomiczne taksówki. Azjaci z Kraju Środka wyprzedzają Zachód w dziedzinie motoryzacji. Na tej podstawie można uznać że Amerykanie też dali sobie radę z wyzwaniami, jakie dotyczą tej technologii.
Tesla Cybercab – tak wygląda Robotaxi
Design tego pojazdu jest minimalistyczny. Widać w nim pewne motywy z innych modeli Tesli, ale i tak dominuje szeroko pojęta inność. Sylwetka samochodu jest zdecydowanie dziwna, co ujawnia przede wszystkim profil.
Nisko poprowadzona linia maski przechodzi w szybę czołową wkomponowaną pod małym kątem. Dalej jest dach łączący się z ogromną klapą pozbawioną jakiegokolwiek szkła. Wysokie coupe? Coś w tym stylu.
Pas przedni charakteryzuje się wąską blendą świateł, gładkim zderzakiem i wyraźnie zaznaczonymi błotnikami. Dalej mamy niemal proste panele drzwiowe i zabudowane koła. W tym miejscu należy dodać, że skrzydła otwierają się do góry.
Zgarbiony tył został zwieńczony listwą LED. Przypomina delikatnie Cybertrucka. Cały samochód „otaczają” plastikowe osłony, które chronią dolne partie karoserii. Summa summarum, Tesla Cybercab wygląda na tyle oryginalnie, że trudno byłoby ją pomylić z jakimkolwiek innym pojazdem.
Robotaxi to inne podejście do jazdy
Producent obiecuje, że auto będzie kosztowało na lokalnym rynku około 30 tysięcy dolarów, czyli mniej, niż 120 tysięcy złotych. Brzmi bardzo optymistycznie, podobnie zresztą jak zapowiedzi dotyczące startu produkcji.
Mówiąc wprost, trzeba wziąć pod uwagę pewne korekty w tym zakresie. Przypomnijmy, że wspomniany Cybertruck też miał solidne opóźnienia. Można więc śmiało założyć, że w tym przypadku będzie podobnie.
Wnętrze pojazdu jest pozbawione podstawowych przyrządów do sterowania, co oznacza, że to system czuwa nad bezpieczeństwem jazdy. Polecenia nawigacyjne wyznacza się głosowo lub za pomocą centralnego ekranu multimedialnego.
W stosunkowo wąskiej kabinie umieszczono dwa szerokie fotele i wspólny podłokietnik. Z przodu jest tylko duży wyświetlacz i trochę plastiku. Przypomina to nieco kokpit autonomicznego metro. Tak czy inaczej, jest jeszcze bardziej minimalistycznie, niż zwykle.
Pod najdziwniejszą klapą bagażnika znajdziemy natomiast mnóstwo przestrzeni na bagaże. Niektórzy mogą mieć wątpliwości nad sensem tej koncepcji. Być może lepiej byłoby zastosować mniejszy „kufer” (pewnie z przodu jest drugi), ale wyposażyć wnętrze w drugi rząd.
Producent nie ujawnił danych technicznych pojazdu ani jego pełni możliwości. Zakładamy, że osiągi mają tu drugo- lub nawet trzeciorzędne znaczenie. Czy Tesla Cybercab osiągnie sukces? Będziemy zaskoczeni, jak zbliży się do wyników sprzedażowych Modelu 3.