Azjaci nie żartują. Ich ekspansja modelowa trwa w najlepsze i nic nie wskazuje na to, by trend został odwrócony. Europa i Stany Zjednoczone mają problem.
Nietrudno odnieść wrażenie, że europejscy producenci przespali moment, w którym marki z Dalekiego Wschodu zaczęły nie tylko kopiować, ale też tworzyć własne rozwiązania. Brzmi to śmiesznie, ale pragmatycy mogą dać się przekonać, ponieważ będą mogli kupić coś zbliżonego za zdecydowanie mniejsze pieniądze. Ten SUV z Chin jest tego przykładem.
Idziesz do salonu BMW po X7, czyli praktycznie topowy model, który w podstawie kosztuje pół miliona. Później odwiedzasz dealera innej, znacznie mniej znanej firmy i przekonujesz się, że większy i mocniejszy samochód z tego samego segmentu kosztuje dwa razy mniej.
Aito M9 – flagowiec
Oto Aito M9. Fakt, nazwa nie brzmi jakoś wybitnie, ale warto poznać ten samochód, tym bardziej że nie jest to produkt studyjny – właśnie trafił do sprzedaży na rodzimym rynku. Co ciekawe, marka jest spółką joint adventure należącą do Huawei i Seresa. Nikogo więc nie zaskoczy, że nowy SUV z Chin dysponuje technologią znaną ze smartfonów tego znanego producenta.
M9 to flagowa propozycja, która ma przekonywać nie tylko gabarytami i mocą. Przedstawiciele Aito sugerują, że to produkt o wysokiej jakości, a do tego naszpikowany najnowszymi rozwiązaniami, które sprzyjają komfortowi, bezpieczeństwu i rozrywce.
Stylistyka to rzecz gustu, ale nietrudno odnieść wrażenie, że prezentowany model wygląda elegancko i „po europejsku”. Nie ma w sobie za grosz kontrowersji. Wręcz przeciwnie! Jego sylwetka przypomina nieco GLS-a.
Bardzo istotnym elementem całości są reflektory, które przypominają sedana Luxeed S7 stworzonego bezpośrednio przez Huawei. Oferują technologię LED z adaptacyjną matrycą. Co potrafią? Identyfikują pieszych, a do tego wykorzystują płaską powierzchnię, na której tworzą projekcję o przekątnej 100 cali.
Warto również wspomnieć o wymiarach. Aito M9 ma 5230 milimetrów długości, 1999 milimetrów szerokości, 1800 milimetrów wysokości i 3110 milimetrów rozstawu osi. Tak, to spory gabaryt. Mimo tego, współczynnik oporu powietrza to zaledwie 0,264. Imponujący rezultat.
>Chiński rywal BMW i7. Ma 700 KM i kosztuje mniej
Chińczycy chwalą się także technologią konstrukcyjną modelu. To podobno odlew ciśnieniowy, który jest formowany przy wysokich temperaturach. Taką samą technologię wykorzystuje się w okrętach podwodnych. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że 80 procent korpusu składa się z aluminium.
Wnętrze też nie ustępuje europejskim projektom. Kokpit posiada trzy wyświetlacze w jednym panelu, co jest znane choćby z Mercedesa. Widać w tym wszystkim duże pokłady nowoczesności, ale nie brakuje także akcentów premium, jak choćby drewna na panelach drzwiowych.
Co więcej, w aucie znalazły się trzy rzędy siedzeń. Są one przeznaczone dla sześciu osób. Każde z miejsc wydaje się tych samych gabarytów, dlatego nie powinno być problemu z komfortem. Sugeruje to już samo nadwozie.
SUV z Chin bierze na celownik X7 i GLS-a
Aito M9 będzie dostępny w wersjach elektrycznej i hybrydowej. Ta pierwsza dysponuje dwiema jednostkami o łącznej mocy 523 koni mechanicznych. Uzupełnia ją akumulator firmy CATL o pojemności 97,7 kWh, który ma zapewniać 630 kilometrów zasięgu (cykl CTLC).
Alternatywą jest wspomniana hybryda, która posiada dwa silniki elektryczne o mocy 490 koni mechanicznych i 1,5-litrowego benzyniaka, który pełni rolę generatora energii. W zestawie jest także akumulator, który może mieć pojemność 4,2 lub 52 kWh. Taka konfiguracja w tym samym cyklu może pokonać nawet 1402 kilometry – potrzebne są do tego pełny zbiornik i naładowana bateria.
Za produkcję samochodu odpowiada Seres. Aito M9 jest już dostępne w Chinach, gdzie jego cennik otwiera kwota 469 800 juanów, czyli 253 692 złote (kurs 0,54). Dla przykładu, BMW X7 xDrive40i ma mniej mocy, a kosztuje w Polsce 500 tysięcy złotych – bez żadnych opcji, rzecz jasna. Nawet po uwzględnieniu podatków i transportu mówimy o znacznie tańszym aucie.
wnętrze nie ustępuje europejskim samochodom? ono je deklasuje. chińskie samochody wyglądają o niebo lepiej niż europejskie nudne i zachowawcze auta. Czekam aż Chińczycy wjadą w europejski rynek samochodowy na pełnej …
Tez mam takie wrażenie. Bardzo eleganckie auto. Nie wiem jak z testami bezpieczeństwa, ale wydaje mi się, że nie będzie ustepowalo europejskim modelom. Dodatkowo wyposażenie zapewne będzie jak w topowych modelach, a cena nawet 300k PLN zachęci mnóstwo ludzi do kupna. Nio jest dość popularne w Norwegii i chociaż to chiński produkt, to nie ustępuje Tesli, która jest uznawana za pioniera. Jestem coraz bardziej optymistycznie nastawiony do chińskich samochodów.
Auto na max kilka lat i na złom. Jakość budowy na pewno gorsza niż w Europie. Widziałem Voyaha free i w szczegółach cienkie blachy, zawiasy drzwi na blasze chyba 3mm!. Te ceny to za golasa, zobaczcie cenniki i co auto ma w wyposażeniu a co dopiero za dopłatą, wtedy nie robi się tak kolorowo. Żółtki oszczędzaj na wszystkim tym bardziej na jakości. Im chodzi żeby tylko sprzedać a jak się popsuje to kupią nowe i znów chińskie. A CHRL im (chinskim producentom) do każdego auta dopłaca po prawie 60 tys. zł. żeby tylko wypromować autko. A ludzie w Europie jarają się chińskim gównolitem. Ku… ile razy już się nacieliscie na made in china? Popatrzcie na markę Briliance; chińskie auta kilkanaście lat temu w Europie wkroczyły i niby było łał jak teraz. A auta te psuły się na potęgę i gniły z każdej strony. Stał (przeważnie 🙂) u mnie na ulicy taki jeden aż w go właściciel w piz..u w końcu sprzedał. Ja dziękuję za taki sprzęt. Z prognoz chińskiego rynku motoryzacyjnego wynika że z około 130 firm produkujących auta za ok. 10 lat zostanie około 10 firm przez ogromne problemy finansowe i produkcję bez opłacalności.Ratują ich tylko dopłaty państwowe. Ale ja wolę żeby w Europie poszli po rozum i może dzięki konkurencji auta cenowo będą bardziej dostępne.
jak on jest w 80% z alu to jak ma gnic? jakie byly pierwsze kie i hyundaie ? noga bys nie kopnal a dzis hity sprzedazowe w Europie.
Chwała takim producentom!!👏
W dzisiejszej dobie,motoryzacja flagowych producentów przypomina bardziej zakup żyletek markowych i zapłata za logo firmy. Ale gdzie jakość?? No gdzie? Totalny brak! Wszystko zmierza do ograniczonego użytkowania po to żeby zmusić konsumenta do ponownego zakupu.
Szkoda,bo zapomina się iż jakość to i albo aż ochrona środowiska lecz nie w rozumieniu producentów nastawionych na zyski! Czy to auto będzie z Chin czy z EU to najważniejsze nie utracić zdrowego rozsądku w podejmowaniu decyzji zakupu auta a raczej podpisania umowy bankowej gdzie wtedy oramy na zyski banku jak i serwisów. Na koniec mam nadzieję że owe azjatyckie biedronki szybko znajdą konsumentów w Europie.
Azjatycka tandeta, ja tam nigdy się nie zdecyduje nawet za pół darmo. A potem rodacy psiocza i placza, że tracą pracę, bo napędzają popyt Chińczykom, Koreanczykom i innym.
kantor; pewnie jeździsz golfem 3 co 😀
Jeżdżę regularnie do Chin i zawsze podobają mi się ich auta. Ale jak jadę z chińskim taksówkarzem to oni jeżdżą toyota i zawsze chwalą toyote vw audi .,, itp
Dlaczego ?