Cywile i przedstawiciele mediów są atakowani przez rosyjskie wojska, które już naprawdę nie wiedzą, co robią.
Przy tak dużej przewadze liczebnej aż trudno uwierzyć w brak opanowania sytuacji. Bezradność i kłopoty na różnych frontach rodzą dodatkową agresję. Niestety, przekonał się o tym szwajcarski dziennikarz, który został ostrzelany na Ukrainie.
Jak wynika z informacji podanych przez zachodnie media, mężczyzna przemieszczał się autem, gdy trafił na wrogo nastawione wojsko rosyjskie. Żołnierze nie zamierzali sprawdzać, kto siedzi w środku obawiając się obecności partyzantów. Otworzyli więc ogień, mimo że na samochodzie widniał napis „Press”. Być może było to dla nich nieznane określenie. Biorąc pod uwagę sposób działania, trudno to wykluczyć.
Złodzieje w mundurach
Gdy podeszli do samochodu, wyciągnęli z niego wszystko, co wydało im się cenne. Postanowili ukraść laptop i 3000 euro. Dziennikarz został ranny, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Został odpowiednio opatrzony i wypoczywa.
Głupota rosyjskiej armii zatacza coraz większe kręgi. Niestety, nierzadko towarzyszą temu zbrodnie wojenne. Giną dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy, którzy starają się ukrywać tam, gdzie tylko wydaje się to sensowne. Nie każdemu udaje się jednak przeżyć, bo rosyjski agresor strzela w budynki mieszkaniowe.
Z perspektywy wojennej ostrzeliwanie bloku czy zwykłych samochodów to absurd i marnotrawstwo amunicji. O aspektach związanych z moralnością i człowieczeństwem już nie wspominamy, bo to oczywiste. Te zbrodnie wojenne powinny zostać rozliczone. Do końca.