Do zderzenia doszło na drodze krajowej numer 5 w okolicach Strzegomia (województwo dolnośląskie).
Jak widać na nagraniu pochodzącym z samochodu świadka, ruch był bardzo duży, a kierowca Dacii porywał się na wyprzedzanie. To nie miało nawet najmniejszego sensu. Ryzyko było ogromne.
Nie wiadomo ile aut jednocześnie próbował wyprzedzić – z tego, co zdradza materiał, minimum dwa (auto nagrywającego i SUV Mercedesa). Na tym konkretnym fragmencie jezdni nie było linii ciągłej, ale lekki zakręt i wzmożony ruch ograniczały widoczność niemal w pełni.
Centymetry od zderzenia czołowego
Zza zakrętu nagle wyłonił się inny samochód zmierzający w przeciwnym kierunku. Użytkownik rumuńskiego pojazdu musiał błyskawicznie zjechać w prawo. To nie było jednak takie oczywiste.
Inni musieli mu zrobić miejsce. Kierowca jadący z przeciwka maksymalnie odbił w prawo. Z kolei osoba prowadząca Mercedesa przyhamowała i również zjechała do krawędzi jezdni. Tylko tak była szansa na uniknięcie czołówki.
Ostatecznie, udało się zapobiec tragedii, która wisiała na włosku. Aż trudno uwierzyć, że kierowca Dacii zachował się tak nierozsądnie. Jego manewr nie dawał żadnych korzyści, a mógł doprowadzić do fatalnych konsekwencji.
Biorąc pod uwagę sznur aut w obu kierunkach, jakiekolwiek wyprzedzanie nie dałoby realnej oszczędności czasu. Generowałoby tylko ryzyko, tak jak w tym przypadku. Warto więc wykazywać się cierpliwością i unikać podobnych historii.