Ostatnie doniesienia na temat zmian strategii marki z Ingolstadt nie są jedynie chwytem marketingowym. To konieczność, by utrzymać się na rynku.
Szef Audi coraz śmielej wypowiada się na temat przyszłości firmy, którą zarządza. Ostatnie z celów zakładały przejście na w pełni elektryczną gamę produktową już w 2033 roku, czyli dwa lata przed wprowadzeniem oficjalnego zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych na terenie Unii Europejskiej.
Wszystko podpierano dbaniem o planetę i innymi chwytliwymi hasłami marketingowymi, które oczywiście nie mają za dużego pokrycia z rzeczywistością. Każdy producent chce zarabiać i to jest jego sens istnienia – biznes to biznes. Wiara w szlachetne idee jest przesadną naiwnością.
Potwierdzają to liczby. Gdy właśnie okazało się, że wyniki sprzedaży aut na prąd nie są satysfakcjonujące, życie szybko zweryfikowało ową szlachetność. Skoro popyt jest za mały, to trzeba zmienić plany. Proste.
Firmy motoryzacyjne nie powstały po to, by działać charytatywnie. Muszą być rentowne, jeżeli chcą istnieć – koniec, kropka. Inne rozwiązanie nie wchodzi w grę, dlatego zawsze należy brać poprawkę na wszelkie wypowiedzi sugerujące ideowe i ideologiczne pobudki.
Szef Audi wciąż widzi elektryczną przyszłość
Niemcy chcą przystosować się do bieżącej sytuacji i raczej już nie będą ufać zapowiedziom polityków. Sytuacja rynkowa jest niepewna, dlatego dywersyfikacja, o której od lat mówimy jest jedynym słusznym rozwiązaniem. Zapewnia wybór klientowi, a przy tym pozwala na szybką reakcję w razie wystąpienia zmian politycznych.
Niemniej jednak szef Audi w wywiadzie dla Top Gear podkreśla, że hybrydy plug-in pozostają etapem przejściowym i przeszłość jest elektryczna. Czy to kontrowersyjna wypowiedź? Zdecydowanie nie.
Firma, która zainwestowała miliardy w tę technologię nie może zmienić zdania na tak wczesnym etapie. Jak podkreślił Gernot Dollner, Audi ma w zanadrzu sporą liczbę opracowanych aut elektrycznych i zamierza je stopniowo wprowadzać przy jednoczesnym ograniczaniu gamy spalinowej.
Pamiętajmy jednak, że wielkie koncerny nie zawsze mówią o wszystkim, o czym myślą. Wypowiedzi są dostosowywane do sytuacji, a że aktualnie jest ona niepewna, to lepiej być ostrożnym. Widać jednak, ze ten elektryczny optymizm opadł wraz z popytem.