Międzynarodowe jury Car Of The Year wyłoniło tegorocznego zwycięzcę. Konserwatywni fani motoryzacji nie są zachwyceni.
Laureatem w konkursie na Światowy Samochód Roku 2021 został Volkswagen ID.4. To niemiecki crossover, który skrywa napęd elektryczny. Czym sobie zasłużył na ten tytuł? Jeśli mamy być szczerzy, to nie wiemy.
Rozumiemy, że elektryczna motoryzacja ma być coraz wyraźniej eksponowana, ale wyłanianie czegoś na siłę może dać skutek odwrotny. Krótko mówiąc, Volkswagen ID.4 nie broni się niczym szczególnym na tle innych samochodów – nawet tych elektrycznych.
Jest naprawdę wiele modeli tej marki, które lepiej pasowałyby do tego tytułu. Tymczasem skład jurorski był innej myśli. Warto też dodać, że w finale była też Honda e, czyli drugi „elektryk”. W trójce zmieściła się również Toyota Yaris – jedyne auto z konwencjonalnym napędem.
W porównaniu do Tiguana czy Passata, ID.4 jest bardzo przeciętnie wykonany. Jego niewątpliwą zaletą jest przestronność, ale w dziedzinach praktycznych związanych z napędem nie jest już tak kolorowo.
Zacznijmy od tego, że kosztuje co najmniej 156 tysięcy złotych. Podstawowa wersja silnikowa (z baterią 52 kWh) zapewnia zasięg 346 kilometrów według norm WLTP, czyli w warunkach rzeczywistych będzie to mniej, niż 280 kilometrów. Z kolei odmiana z większą baterią (77 kWh) pozwala na pokonanie do 523 km, czyli realnie około 400 kilometrów podczas normalnego użytkowania w polskich warunkach. Ta druga kosztuje jednak co najmniej 190 tysięcy złotych. Nie da się tego obronić, patrząc na wspomnianego wcześniej Tiguana.
Trzeba jednak przyzwyczaić się do takich zdarzeń. Auta elektryczne będą coraz częściej wygrywać konkursy i różne rankingi. Pozostaje mieć nadzieje, że pójdą za tym jakość, zasięg i rozwój technologii ładowania.