Jeden z najpopularniejszych modeli japońskiej marki został poddany próbie, która raczej nie jest łaskawa dla SUV-ów i crossoverów.
Suzuki Vitara w najnowszym wydaniu, mimo że konstrukcyjnie ma już duży bagaż doświadczeń, wciąż cieszy się zainteresowaniem klientów. Producent nie spieszy się zatem z wymianą generacji. Czy swego rodzaju „prostota” pozwoli uzyskać przewagę nad konkurencją w teście łosia?
Zacznijmy od tego, że test przeprowadzono na egzemplarzu z benzynowym, doładowanym silnikiem o pojemności 1,4 litra. Uzupełnia go elektryczność, z którą tworzy układ miękkiej hybrydy. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że to wersja z napędem na obie osie. Gwoli ścisłości, auto korzystało z opon Continental ContiEcoContact 5 215/55 R17 94V.
Przy jakiej prędkości udało się utrzymać odpowiedni tor jazdy i uniknąć strącenia pachołków? Granicą okazało się 75 km/h. Co ciekawe, podsterowność nie była znacząca. Wyraźniej widać nadsterowność, co dla wielu może być zaskoczeniem.
Praca układu stabilizacji toru jazdy była bardzo wyraźna i stanowcza. Auto zostało skutecznie dohamowane i przy 77 km/h też zachowało odpowiedni kierunek, ale doszło do kontaktu z pachołkami. Summa summarum, uzyskany wynik wpisuje się w klasową średnią. Nie było szału, ale rozczarowania też nie.
Suzuki Vitara znajduje się oczywiście w polskiej ofercie marki. Za bazowy egzemplarz trzeba zapłacić 93 900 złotych. W podstawie jest prezentowany układ miękkiej hybrydy, ale z napędem na oś przednią i sześciobiegową skrzynią manualną.