Vitara doczekała się kolejnej generacji. Nie jest już niewielką terenówką, lecz praktycznym crossoverem. Dlaczego? Sorry, taką mamy modę. Niemal każdy przedstawiciel tego gatunku sprzedaje się ponadprzeciętnie, dlatego nie mam wątpliwości, co do sukcesu nowego Suzuki. Przyjrzymy się jednak nieco bliżej…
Karoseria
Nowa Vitara to jeden z tych samochodów, w których kolor „robi robotę”. Czarny egzemplarz nie wyróżnia się z tłumu, ale turkusowy (?) – jak najbardziej. I bardzo dobrze, że paleta barw jest szeroka. Wbrew pozorom, ma to znaczenie, szczególnie dla płci pięknej. Jakieś skojarzenia, co do designu? A i owszem, pas przedni przypomina nieco Evoque’a. Dodam, że to bardzo pozytywne skojarzenie. Z tyłu zabrakło jednak odrobiny fantazji. Nieco odważniej narysowane lampy mogłyby dopełnić udaną całość.
Wnętrze
Wewnątrz jest… kolorowo. Kilka elementów ma tę samą barwę, co karoseria, ale taka konsekwencja stylistyczna nie każdemu przypadnie do gustu. Kokpit został wykonany z twardych plastików. Zbyt twardych… Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że wszystkie tworzywa zostały nieźle spasowane, dlatego nie ma mowy o dziwnych odgłosach podczas jazdy. Konsola środkowa? Prosta i czytelna. Rolę centrum dowodzenia pełni dotykowy ekran multimedialny, do którego obsługi nie mam specjalnych zastrzeżeń. Mógłby jedynie nieco szybciej reagować i… mieć polskie menu. Tuż pod nim znalazło się miejsce na łatwy w obsłudze panel (automatycznej) klimatyzacji. Dwa plusy należą się za czytelne zegary i dobrze leżącą w dłoniach, wielofunkcyjną kierownicę.
Fotele nie budzą zastrzeżeń. Są starannie obite, wygodne i wystarczająco dobrze podpierają ciało. Ich zakres regulacji ułatwia dobranie odpowiedniej pozycji osobom siedzącym z przodu. Na tylnej kanapie też nie ma zbyt wielu powodów do narzekań. Dwie, nawet wysokie osoby zmieszczą się tu bez problemów. Przestrzeni nie brakuje zarówno na głowy, jak i nogi (mimo okna dachowego z chowaną automatycznie roletą). Przydałoby się jednak znacznie dłuższe oparcie, które pozytywnie wpłynęłoby na komfort podróży.
Jeśli chodzi o bagażnik, to… istnieje. Jego 375 litrów pojemności może nie imponuje, ale wystarczy na wakacyjną podróż trzech osób. Co istotne, w tej części wnętrza postarano się o przyzwoite wykończenie i praktyczne wnęki. Po złożeniu oparcia, przestrzeń załadunkowa wzrasta do 1120 litrów, co umożliwia przewóz znacznie większych przedmiotów.
Technologia
Vitara dostępna jest tylko z jedną jednostką napędową. To benzyniak o pojemności 1,6 litra generujący 120 KM (przy 6000 obr./min.) i 156 Nm (przy 4500 obr./min.). W prezentowanym egzemplarzu moc trafia na obie osie (AllGrip, sprzęgło płytkowe) za pośrednictwem 5-biegowej skrzyni manualnej. W takiej konfiguracji, ważące 1160 kg auto przyspiesza do setki w około 12 sekund i rozpędza się do 180 km/h. Osiągi może nie powalają, ale nie jest to rasowy sportowiec, lecz crossover, który ma wygodnie i bezpiecznie przewozić podróżujące w nim osoby. Miłą niespodzianką jest natomiast zużycie paliwa. Producent obiecuje, że średnie spalanie w cyklu mieszanym wynosi 5,6 litra. I, ku mojemu zaskoczeniu, dane pokrywają się z rzeczywistością. Osiągnięcie wyniku na poziomie 6 litrów nie stanowi najmniejszego problemu. Dynamiczna jazda oznacza wzrost tej wartości o 1,5 litra.
Wrażenia z jazdy
I tutaj dochodzimy do ważnej zalety Vitary. Auto naprawdę nieźle zachowuje się na drodze. Zespół napędowy sprawia wrażenie bardzo spójnego. Silnik szybko reaguje na wciśnięcie gazu (przy niemal każdych obrotach), co należy uznać za istotną zaletę. Z kolei skrzynia jest bardzo dobrze zestopniowana i pracuje naprawdę przyzwoicie. Szkoda tylko, że brakuje jej szóstego biegu, który pozytywnie wpłynąłby na zużycie paliwa i warunki akustyczne przy wyższych prędkościach.
Układ kierowniczy? Całkiem niezły. Może nie jest to wzór, ale umożliwia odpowiednie wyczucie samochodu. Zawieszenie, mimo prostej konstrukcji (kolumny MacPhersona z przodu, belka skrętna z tyłu), dobrze tłumi wszelkiego rodzaju nierówności. Owszem, pozwala na wyraźne przechyły karoserii, ale wszystko „w granicach rozsądku”. Warto dodać, że auto zostało wyposażone w system Drive Mode Select, umożliwiający wybór trybu jazdy (Snow, Auto, Sport, Lock).
Zjazd z asfaltu nową Vitarą ma sens, ale taki sam, jak w przypadku konkurencji. Auto ma rozsądny prześwit umożliwiający pokonanie leśnych ścieżek. Nie jest już jednak terenówką, dlatego napęd na obie osie przyda się przede wszystkim w trudnych warunkach atmosferycznych (duże opady, śnieg, gołoledź). No właśnie, bezpieczeństwo. Japoński crossover otrzymał również systemy wspomagające ruszanie i zjeżdżanie ze wzniesienia oraz ostrzegania o nagłym hamowaniu.
Okiem przedsiębiorcy
Co ciekawe, cennik to również duży plus Vitary. Podstawowa wersja to wydatek 61 900 zł. I jest to naprawdę niewiele, tym bardziej że wyposażenie wcale nie jest skromne. Za egzemplarz topowy z napędem na obie osie (XLED z dachem panoramicznym) trzeba natomiast zapłacić 92 900 zł. Złotym środkiem będzie odmiana Premium, która ma wszystko, co potrzebne (i trochę więcej), a kosztuje 78 900 zł. Rezygnacja z napędu AllGrip oznacza zaoszczędzenie dodatkowych 10 000 zł, co już można uznać za okazję.
Japońska marka oferuje oczywiście podstawowy zakres finansowania. Można więc liczyć na kredyt do nawet 96 miesięcy. W przypadku leasingu opłata wstępna wynosi natomiast od 0%, a wartość końcowa – od 1 do 35%. Pozostałe warunki dostosowywane są indywidualnie, dlatego o szczegóły należy pytać we własnym zakresie w salonach sprzedaży.
Podsumowanie
Nowa Vitara przyjęła się na polskim rynku, co widać już na naszych drogach. Nieźle wygląda, skrywa sprawdzoną technologię, jest dobrze wyposażona i jeszcze lepiej wyceniona. Mam jednak cichą nadzieję, że w ofercie pojawi się także diesel, a przy okazji liftingu poprawią się materiały wykończeniowe.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński