Choć zahacza to o absurd, model abonamentowy zyskuje na popularności. Producenci chcą w ten sposób więcej zarabiać lub minimalizować straty w związku z innymi gałęziami sprzedaży.
Subskrypcja wyposażenia Mazdy nie jest niczym nowym. Dla przykładu, BMW każe sobie dopłacać do konkretnego rodzaju zawieszenia, które i tak jest na pokładzie samochodu. Jeśli klient uiści opłatę, to elektronika pozwoli na wykorzystanie tego podzespołu. Poważnie.
Krótko mówiąc, wyjeżdżasz z salonu samochodem wyposażonym na przykład w podgrzewane fotele, ale jeśli chcesz z nich korzystać, to musisz płacić abonament. Jeszcze dziesięć lat temu wszyscy parsknęliby śmiechem, ale teraz zaczyna to być normą.
Ktoś może powiedzieć, że takie modele sprzedaży istnieją od dawna. Przykład? A i owszem, nawigacja satelitarna. Różnica polega jednak na tym, że mapy wymagały kiedyś aktualizacji, co uzasadniało płacenie za ich nową wersję. W przypadku „grzanych stołków” czy zawieszenia chodzi jedynie o blokowanie funkcji, która jest dostępna od razu po zakupie.
Subskrypcja wyposażenia Mazdy – czy to ma sens?
To zależy. Dla producenta ma, ponieważ więcej zarobi. Pytanie tylko, czy nie straci na tym wizerunkowo. Klient przecież nie powinien drugi raz płacić za coś, co już kupił. Niektórzy nabywcy coraz śmielej rezygnują z ofert renomowanych firm, którzy wprowadzają takie „sprzedażowe innowacje”.
Jak to wygląda w japońskiej marce? Subskrypcja wyposażenia Mazdy obejmuje różne elementy wyposażenia. Wśród nich znajduje się zdalne uruchamianie samochodu. W Stanach Zjednoczonych kosztuje to 10 dolarów miesięcznie.
Klienci są zirytowani, ponieważ wcześniej była to funkcja darmowa i bazowała na standardowym pilocie. Nie wymagała użycia niczego dodatkowego, dlatego oburzenie wydaje się słuszne. Teraz można wykorzystać do tego smartfona, ale roczny koszt takiego udogodnienia wynosi 120 dolarów, czyli ponad 400 złotych rocznie.
Jak można się domyślać, niektórzy specjaliści z szarej strefy próbują to obejść, ale Mazda stosuje dodatkowe zabezpieczenia. Klient, który nie zapłaci za Mazda Connecter Services straci możliwość korzystania z dostępu bez kluczyka czy sprawdzania raportów ze stanem technicznym pojazdu.
Wydaje się, że to niebezpieczny proceder, który jeszcze nie jest doprecyzowany przepisach prawa. Skoro coś kupiłem, to jest to moja własność i nikt nie powinien tego ograniczać – tyle teoria. Pozostaje wierzyć, że ktoś w końcu wyjaśni ten problem – na korzyść klientów.