Coraz większa liczba producentów samochodów wprowadza wszelkiego rodzaju abonamenty. I nie dotyczy to jedynie usług, co oczywiście budzi niechęć wśród klientów.
O co w tym wszystkim chodzi? No jasne, że o pieniądze. Producenci montują wybrane opcje wyposażenia w swoich autach, ale często je blokują, by nabywca, który ich oczekuje uiścił dodatkową opłatę. Dla marki jest po prostu taniej, by od razu wyposażać auta w konkretne rozwiązania i je dowolnie aktywować, niż zmieniać procesy na liniach montażowych. Świetnym tego przykładem może być coś, co wygląda jak subskrypcja adaptacyjnego zawieszenia BMW.
Jeszcze dekadę temu wszyscy byśmy parsknęli śmiechem na takie podejście do klienta. Ktoś kupuje auto z wybranym wyposażeniem i ma za nie dodatkowo płacić, mimo że wyjechał już z salonu i jest jedynym właścicielem pojazdu. Tak, to nowa rzeczywistość, z którą przyjdzie nam się zmierzyć.
Rzecznik marki oświadczył, że nie jest to prawdziwy abonament, ale jednocześnie dodał, że klienci mogą przetestować rozwiązanie bezpłatnie – przez miesiąc. Jakkolwiek byśmy tego nie nazywali, jest to wciąż nietypowe podejście do własności.
Przypomnijmy, że w 2022 roku zrobiło się głośno o usługach abonamentowych w BMW. Producent uznał, że klienci szybko się przyzwyczają, ale po kilkunastu miesiącach wycofał swoje plany dotyczące subskrypcji na podgrzewane fotele.
Subskrypcja adaptacyjnego zawieszenia BMW – można tego uniknąć
Klienci są szczególnie czuli na takie pomysł marek samochodowych, dlatego wszystkie przypadki błyskawicznie trafiają do sieci. Kolejny z nich został udostępniony w serwisie Reddit, gdzie pewien słoweński internauta zobaczył reklamę, która wygląda jak subskrypcja adaptacyjnego zawieszenia BMW.
Zgodnie z opisem, za 25 euro miesięcznie można korzystać z funkcji, która i tak jest pierwotnie zamontowana w samochodzie. Wystarczy ją aktywować za dodatkową opłatą – poważnie. Z pewnością niektórych może to oburzyć.
Warto jednak podkreślić, że BMW oferuje także jednorazową opłatę w wysokości 460 euro, która umożliwi aktywację na zawsze – przynajmniej tak wynika z opisu. Pytanie tylko, czy w międzyczasie nie dojdzie do próby realizacji jakiegoś innego pomysłu związanego z abonamentami – na przykład zerowanie ich po zmianie właściciela. Dziś brzmi to abstrakcyjnie, ale wszystko biegnie w stronę szeroko pojętej dzierżawy i wszelkiego wynajmu.
Teoretycznie, to dobrze, że nawet po zakupie auta klient ma możliwość dokupienia nowej funkcji. Problem w tym, że jest ona od samego początku w jego pojeździe. Zawieszenie to przecież nie mapa, która musi być aktualizowana. Użytkownik powinien mieć możliwość skorzystania z rozwiązań, które są pierwotnie w samochodzie i nie wymagają dodatkowych prac ze strony dealera czy producenta.
Jak się zepsuje ten element którego nie chciałem i za który nie zapłaciłem, to samochód dalej działa tak jak wcześniej, czy będę musiał zapłacić za naprawę? 🙂 Zakładam że adaptacyjne zawieszenie jest droższe w serwisie i więcej elementów może się zepsuć niż w zwykłym.
„Jeszcze dekadę temu wszyscy byśmy parsknęli śmiechem na takie podejście do klienta.”
No właśnie, a teraz czemu nie parskamy? Bo takie artykuły nas przyzwyczajają, że to nowa normalność? Bo piszą „jeszcze dekadę temu”, jakby parskanie było jakimś niemodnym przeżytkiem? :q Ja tam nadal parskam, i nikt mi nie zabroni.
„Rzecznik marki oświadczył, że nie jest to prawdziwy abonament”
A czym się różni od tego prawdziwego? Tym, że w prawdziwym najpierw płacę, później dostaję, a tutaj najpierw kupuję, a później płacę ponownie za coś, co już mam? :q
No to może czas zacząć płacić im nieprawdziwymi pieniędzmi? Takimi, których ważność wygasa po miesiącu, jeśli nie odnowią subskrypcji na ich wartość.