Relacje koncernu Stellantis z włoskim rządem zasługują na status „to skomplikowane”. Trudno uwierzyć, że politycy patrzą tak krótkowzrocznie na współpracę z jednym z potentatów przemysłu motoryzacyjnego.
Branża samochodowa jest teraz w trudnej sytuacji, co również wiąże się z nierozsądnymi decyzjami licznych rządów – szczególnie tych europejskich. W wyniku tego, Stellantis wstrzymuje produkcję w dwóch włoskich zakładach.
Zacznijmy jednak od kilku zdań na temat wspomnianej relacji. Włochom nie podoba się to, że koncern produkuje auta rodzimych marek poza ich terenem. Byli na tyle zdeterminowani, że skonfiskowali samochody z włoskimi flagami (partię Fiata Topolino), które rzekomo wprowadzały w błąd odbiorców – mylnie sugerując włoskie pochodzenie.
Milano? W życiu!
Jeśli to brzmi, jak absurd, to kolejna sprawa nie wygląda dużo lepiej. Jej głównym bohaterem jest Alfa Romeo Junior, które pierwotnie miało nosić nazwę Milano. Wszystko szło zgodnie z planem, dlatego producent przygotował oznaczenia, foldery reklamowe i wszystkie niezbędne elementy całego procesu wdrażania.
Niestety, na ostatniej prostej pojawiła się blokada ze strony włoskiego rządu, który ponownie użył tego samego argumentu. Nazwa „Milano” miała mylnie sugerować pochodzenie z Mediolanu. To tak, jakby zabronić określeń „pizza” lub „cappuccino”, jeśli produkty nie są zrobione na terenie Włoch.
Tak, to wszystko brzmi wyjątkowo kontrowersyjnie. Tamtejsze władze mogą argumentować to wysokim poczuciem tożsamości narodowej oraz chęcią ochrony własnego rynku i dziedzictwa, ale w czasach globalizacji i rozszerzonej współpracy europejskiej brzmi to bardziej, jak wymówka.
Stellantis wstrzymuje produkcję, ale na krótko
Współpraca z włoskim rządem nie należy więc do najłatwiejszych. W dalszej perspektywie może oznaczać albo większe problemy, albo „wyprowadzkę”. W konsekwencji mogą ucierpieć zwykli pracownicy, za co oczywiście nie odpowie żaden urzędnik – jak niejednokrotnie udowadniała historia.
Przejdźmy jednak do konkretów. Fabryka w Termoli została „wyłączona” na siedem dni – od 16 do 22 grudnia. Z kolei zakłady w Casssino mają wstrzymać pracę 29 listopada – możliwe, że na nieco dłużej, choć nie podano jeszcze żadnych szczegółów.
Stellantis wstrzymuje produkcję, ale zagwarantował włoskiemu rządowi, że jego celem nie jest całkowite zamknięcie. Nie zostaną przeprowadzone także masowe zwolnienia, co ma uspokoić opinię publiczną.
Jak donosi portal Yahoo! Finance, włoski rząd zażądał od Stellantis przedstawienia planu lokalnych inwestycji. Odpowiedź ma zostać przekazana do 16 grudnia. Strategia może objąć spółkę joint venture ACC, która ma produkować we Włoszech akumulatory trakcyjne.
Teoretycznie, Stellantis może zlekceważyć rząd, ale byłoby to bardzo kosztowne, ponieważ straciłby finansowanie i środki państwowe. Poza tym, w dalszej perspektywie oznaczałoby to coraz bardziej skomplikowane relacje.