Przeciętny człowiek przeszedłby obok nich obojętnie. Mógłby nawet stwierdzić, że pasują do Fiata Cinquecento.
Fan motoryzacji z bystrym wzrokiem mógłby jednak zorientować się, że to bardzo pożądane obręcze. Czy stare felgi w cenie nowego auta mają sens? Kolekcjonerzy „w potrzebie” uznaliby to pytanie za retoryczne.
Co w nich takiego cennego? Pochodzenie. To dedykowane felgi do BMW M1 – kultowego modelu niemieckiej marki. Warto w tym miejscu dodać, że to piękne coupe doczekało się jednie 450 sztuk. Nic więc dziwnego, że każda część z tego modelu ma dużą wartość.
Stare felgi w cenie nowego auta
Zacznijmy od auta, aby uzmysłowić sobie z czym mamy do czynienia. Ten niezwykły klasyk z karoserią zaprojektowaną przez Giugiaro skrywa centralnie umieszczony silnik R6 o pojemności 3,5 litra.
Konstrukcja niemieckich inżynierów oddaje do dyspozycji 277 koni mechanicznych. W przenoszeniu mocy na tylną oś pomaga pięciobiegowa skrzynia. Wartość pojazdu w oryginalnym, zadbanym stanie to dziś około 3 milionów złotych.
Nic więc dziwnego, że posiadacz felg oczekuje 18 700 dolarów za komplet. Przy aktualnym kursie (4,71) oznacza to wydatek 88 077 złotych. Za tyle można mieć nowego, miejskiego crossovera. Ogłoszenie trafiło na portal eBay i błyskawicznie obiegło cały świat. Rynek na takie produkty jest wąski, ale bardzo chłonny – biorąc pod uwagę skromną podaż.
Za projekt tych kultowych, niemal pełnych felg odpowiada firma Campagnolo, która zajmowała się produkowaniem obręczy do Formuły 1 (w latach 1978-1981). Ich klientami były również takie tuzy, jak Alfa Romeo, Ferrari, Lamborghini oraz Maserati.
Istotnym uzupełnieniem sprzedawanych felg są oryginalne opony Pirelli P7 205/55 VR15 z przodu i 225/50 VR15 z tyłu. Jako że wszystkie egzemplarze trzymane są głównie w sterylnych warunkach i nie wyjeżdżają za często na drogi (nierzadko wcale), to dla potencjalnego nabywcy może to być istotna informacja.
Biorąc pod uwagę rzadkość występowania tego produktu, podejrzewamy, że chętny znajdzie się szybko. Czy sprzedawca obniży mu cenę? Wydaje się, że nie będzie musiał. Potencjalny nabywca pewnie nie należy do klasy robotniczej.