w ,

SsangYong Rexton W 2.2 D AT 4WD Executive – Według starej szkoły

SsangYong przedstawił kolejne wcielenie Rextona, które pod koniec roku powinno trafić do Europy. I już na wstępie warto zaznaczyć, że będzie to zupełnie inne auto. Zwolennicy prostych rozwiązań i klasycznego pojmowania SUV-a mają więc kilka ostatnich miesięcy, by zdecydować się na aktualnie oferowaną generację flagowego modelu koreańskiej marki.

Karoseria
Stylistyczna dezynwoltura? Nic bardziej mylnego. Rexton W prezentuje się bardzo konserwatywnie i całkiem elegancko. Nie emanuje może nowoczesnością, ale taki styl ma swoich zwolenników. To bez wątpienia najbardziej powściągliwy projekt SsangYonga ostatnich lat. Charakterystycznymi elementami karoserii są wyraźnie zaznaczone nadkola, szeroki grill i zachodząca na boki tylna szyba. Co więcej, mamy do czynienia z wersją Executive, którą cechują dodatkowo stopnie ułatwiające wchodzenie do kabiny, srebrne relingi dachowe oraz przyciemnione szyby.

Wnętrze
W środku czuć już upływ czasu. Materiały wykończeniowe są różne – i twarde, i miękkie. Ich spasowanie nie budzi jednak większych zastrzeżeń. Kokpit ma natomiast bardzo prostą formę, ale jest za to całkiem czytelny. Wkomponowano w niego dotykowy ekran multimedialny firmy Kenwood oraz panel klimatyzacji o „uśmiechniętym kształcie”. Z kolei zegary są nad wyraz klasyczne, ale dzięki temu nawet przeciętnie widzący kierowca da sobie radę z odczytem w każdych warunkach pogodowych. Czego brakuje? Rozbudowanego komputera pokładowego. Wskaźnik średniego zużycia paliwa i zasięgu powinien być tu standardem.

Poza tym jednym wyraźnym brakiem, wyposażenie jest naprawdę godne i obejmuje m.in.: nawigację satelitarną, tuner TV, elektrycznie sterowane fotele z pamięcią i funkcją podgrzewania, elektrykę szyb i lusterek, wielofunkcyjną, również podgrzewaną kierownicę, kamerę cofania oraz szyberdach. Jest zatem z czego korzystać.

Przednie fotele zostały osadzone bardzo wysoko, co spodoba się zwolennikom dobrej widoczności. Ich zakres regulacji można uznać za całkiem spory, choć podparcie boczne jest im obce. Odpowiedniej wielkości i wygody odmówić im jednak nie można. W drugim rzędzie jest naprawdę wiele miejsca, nawet dla trzech osób. Poza tym, można regulować kąt pochylenia oparcia, co zwiększa komfort podczas dłuższych podróży. Należy również zaznaczyć, że Rexton W oferuje trzeci rząd siedzeń. Nie ma tam może zbyt dużej swobody, ale warto mieć dodatkowe miejsca awaryjne, niż jeździć „na dwa razy”.

Owy trzeci rząd zabrał sporo przestrzeni bagażowej, aczkolwiek większym problemem jest jego umieszczenie. Nie został zintegrowany z progiem bagażnika, tylko wyraźnie odstaje, co utrudnia wkładanie większych i cięższych przedmiotów. Przy rozłożeniu wszystkich siedzeń, pojemność bagażnika wynosi 200 litrów. Jeśli jednak złożymy dwa ostatnie rzędy, wzrośnie on do 1338 litrów. Z kolei w standardowej, 5-osobowej konfiguracji ma on około 500 litrów do linii okien.

Technologia
Rexton W waży ponad dwie tony, dlatego musi skrywać dość mocny silnik. I rzeczywiście, pod jego maską mieszka 2,2-litrowy diesel generujący 178 KM i 400 Nm momentu obrotowego. Współpracuje z nim automatyczna, 7-biegowa przekładnia będąca konstrukcją Mercedesa. Cały potencjał trafia na tylną lub obie osie – wszystko zależy od wybranego trybu. Takie zestawienie umożliwia przyspieszanie do pierwszych 100 km/h w około 11 sekund i rozpędzanie się do 190 km/h. Co ciekawe, można też liczyć na całkiem rozsądne zużycie paliwa. Średnia z testu (cykl mieszany, 800 km) wyniosła 9 litrów, co przy wyżej wymienionych wartościach jest naprawdę dobrym rezultatem. Warto zaznaczyć, że testowany SsangYong reprezentuje starą szkołę. Zbudowano go na ramie, a sam napęd to żadne automatycznie dołączane „coś”.

Wrażenia z jazdy
I na asfalcie to czuć. Nadwozie lubi przechylać się na boki, co szczególnie objawia się podczas gwałtownych zmian toru jazdy. Podwozie zdecydowanie nastawione jest na komfortowe, spokojne połykanie kilometrów, a nie rajdowe pokonywanie odcinków specjalnych. Należy w tym miejscu docenić pracę ESP. Spełnia swoje zadanie w 100% i przy utracie przyczepności sprawnie reaguje korygując sytuację.

Rexton W pokazuje swój potencjał dopiero tam, gdzie inne SUV-y jego klasy raczej nie wjeżdżają, czyli daleko od asfaltu. Kamienie, szuter, sypki żwir czy piach nie są w stanie zatrzymać koreańskiego auta. Duża w tym zasługa stosunkowo krótkich zwisów karoserii i sporego prześwitu. Najwięcej jednak ma tu do powiedzenia napęd. Na ubitych nawierzchniach wystarczy, gdy cała moc trafia na koła tylne. Gdy robi się niepewnie, można włączyć tryb 4H, który radzi sobie z większością potencjalnych zagrożeń. Jeśli jednak to nie wystarczy, auto wyposażono w reduktor (4L) potrafiący wyciągnąć SsangYonga z naprawdę wymagającego terenu.

Silnik również zasługuje na pochwały. Jego duży moment i wystarczająca moc potrafią całkiem żwawo rozpędzać 2-tonowego kolosa. Nie bez znaczenia jest tu 7-biegowa przekładnia automatyczna, która płynnie i sprawnie zmienia wszystkie przełożenia. Dużym plusem jest też wyciszenie, które umożliwia swobodną konwersację nawet przy prędkościach autostradowych.

Okiem przedsiębiorcy
Topowego SsangYonga można mieć za 135 000 zł. Będzie to najbogatsza wersja Sapphire z napędem na obie osie, 178-konnym dieslem i 6-biegowym manualem. Pozostałe, tańsze odmiany zostały już wyprzedane. Edycja specjalna Executive, która bierze udział w teście to natomiast koszt 165 900 zł. Ma jednak praktycznie wszystko, co w tym modelu jest oferowane. Poza tym, jako że to końcówka produkcji, można liczyć na upusty.

Co ważne, koreańska marka posiada już odpowiedni wachlarz finansowania. W ofercie są 3 podstawowe warianty kredytowe: 4×25%, 4×33% oraz 50/50. Oprocentowanie kredytu wynosi 0%, a prowizja bankowa od 4 do 5%. Z kolei dla firm przygotowany został leasing z umową na okres do 84 miesięcy i opłatą wstępną od 1 do 40%.

Podsumowanie
SsangYong Rexton W to samochód dla osób, które lubią starą szkołę. Nie jest pozbawiony wad, ale oferuje wystarczającą praktyczność, mocny silnik, sprawną skrzynię i dobre wyposażenie, a przy tym radzi sobie w trudnych warunkach poza asfaltem.

 

Tekst i zdjęcia: Wojciech Krzemiński

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Jeden komentarz

Dodaj odpowiedź
  1. Niezła ocena, musze powiedzieć, że coraz bardziej przekonuje się do tego modelu. Słyszałem o nim całkiem dobre opinie, teraz tylko zostaje wybrać się na jazdę próbną, bo jego wyposażenie i osiągi mi odpowiadają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Top 5 Krzemińskiego: miejski hot hatch

Hyundai i10 1.2 MPI Style – Pewniak