Wątpliwa strategia polityczna musiała doprowadzić do takiej sytuacji. Sztuczne regulowanie rynku motoryzacyjnego doprowadziło do oczywistych skutków. Socjalizm zawsze „owocuje” tym samym.
Nasi zachodni sąsiedzi są w wielu aspektach wyznacznikami. Zachodzące tam zmiany mogą być prognostykami dla Polaków, którzy w pewnych sprawach kroczą tymi samymi, wcześniej wydeptanymi ścieżkami. I warto wyciągać z tego wnioski póki nie jest za późno. Przykładem może być sprzedaż aut elektrycznych w Niemczech, która zanotowała poważny spadek.
Zacznijmy jednak od zrealizowanych planów. Szeroko pojęty Zachód był za dotacjami na pojazdy akumulatorowe. Dlaczego? Uznano, że to ekologiczne, choć nie chodziło o cały cykl życia (wraz z produkcją), tylko samą jazdę. Nie wnikano nawet skąd się bierze prąd. Zostawmy jednak „szczegóły”.
Najgorsze było tworzenie nienaturalnych trendów i likwidowanie konkurencji. Wyobraźmy sobie, że to auta spalinowe są dostępne w ramach dotacji, a do tego można nimi jeździć po buspasach i unikać opłat parkingowych. Kto wtedy wybierałby te elektryczne? Garstka entuzjastów lub wybrani kierowcy, dla których taki sprzęt byłby rzeczywiście adekwatny do potrzeb.
I nie chodzi o dyskredytowanie nowych technologii, a utrzymanie odpowiednich standardów. Krótko mówiąc, dobry produkt musi obronić się sam. Poza tym, celowe pisanie prawa pod kątem likwidacji konwencjonalnych układów napędowych to przepis na spowolnienie rozwoju tych akumulatorowych – jak zawsze w przypadku usuwania konkurencji.
Sprzedaż aut elektrycznych w Niemczech – nie jest dobrze
Jak ujawniają oficjalne dane dotyczące rynku niemieckiego, rejestracje samochodów z napędami akumulatorowymi spadły w maju o 30,6 procenta w porównaniu do tego samego miesiąca sprzed roku. Mówimy więc o znaczących różnicach w popycie.
Tymczasem auta spalinowe utrzymują poziom, mimo że jest ich tak naprawdę coraz mniej ze względu na zaostrzające się normy. Warto podkreślić, że sprzedaż aut z silnikiem benzynowym wzrosła o 2,1 procenta. Ich udział w rynku to 38 procent. Co ciekawe, rośnie też zainteresowanie dieslami, które zanotowały wynik lepszy o 3,2 procenta, niż przed rokiem. Z kolei hybrydy plug-in są popularniejsze o 1,7 procenta.
Sprzedaż aut elektrycznych może wciąż spadać, jeśli nie będą oferowane kolejne dotacje i przywileje. Jeśli jednak takowe znów się pojawią, to nie rozwiążą problemu, tylko „odroczą wyrok”. Kto za to zapłaci? Zgadnijcie.
Niemcy otwarci na nieznane
Korzystając z okazji, przejrzeliśmy, jak idzie poszczególnym markom. Ku zaskoczeniu, świetne wyniki zanotował Peugeot, którego wzrost sięgnął 70,9 procenta. To oznacza, że „projekt premium” zmierza w dobrym kierunku.
Na drugim biegunie wizerunkowym znajduje się MG, które również spotyka się z ciepłym przyjęciem. Budżetowe auta z chińsko-brytyjskimi korzeniami doczekały się wzrostu zainteresowania o 51,6 procenta.
>Renault utrzyma przy życiu silniki spalinowe. Pomoże w tym chiński potentat
Na wyniki nie może narzekać Opel, którego liczba rejestracji wzrosła o 29,3 procenta. Dobrze poszło także Volkswagenowi, którego majowy rezultat przebił ten zeszłoroczny o 20,1 procenta. Z kolei BMW spadło o 32,5 procenta, Mercedes o 28,9 procenta, a Audi – o 17,7 procenta. Spore zaskoczenie.
Największy spadek dotyczy jednak Tesli. Sprzedaż spadłą o 64 procent, co jest najgorszym wynikiem. Uwzględniając cały rok, tendencja spadkowa sięga 41,4 procenta. A to nie napawa optymizmem.