Stany Zjednoczone to wolny kraj, w którym wiele osób stara się wyrażać siebie na różne sposoby. Okazuje się, że trudno przekroczyć tam „granice”.
Bennie Hart, były pracownik poczty (aktualnie na emeryturze), postanowił zrobić to za pośrednictwem indywidualnych tablic rejestracyjnych. Nie jest to nowa metoda, ale starszy Pan zdecydował się na napis „IM GOD”, co znaczy „JESTEM BOGIEM”. Urzędnicy postanowili jednak nie zatwierdzać takich „numerów”. Choć nie było to oczywiste…
80-latek posiadał wcześniej takie „blachy”, ale w innym stanie (Ohio). Po przeprowadzce do Kentucky chciał mieć prawidłowe oznaczenia – adekwatne do miejsca zamieszkania. Urzędnik za to odpowiedzialny skontaktował się z Wydziałem Transportu i wyraził swoje wątpliwości. W konsekwencji zapadła decyzja o wstrzymaniu wyrabiania tablic.
Po tych zdarzeniach, Bennie Hart otrzymał list z odmową, w której powoływano się na konkretne przepisy prawa (KRS 186.174 oraz 601 KAR 9:012. Section 5). Mówią one o zakazie wydawania zgody na tablice, które mają charakter wulgarny bądź ordynarny. Mężczyzna prosił o szersze wyjaśnienia, w których został poinformowany, że taka rejestracja może spowodować zakłócenie spokoju innych kierowców, a co za tym idzie – potencjalną konfrontację z nimi. Tłumacząc to na „nasze”, chodziło o coś w rodzaju obrazy uczuć religijnych.
WaPo: Ben Hart says no one can prove he’s not God. And now the state of Kentucky can’t stop the 80-year-old longtime atheist from spelling out the claim — “IM GOD” — on his license plate.
— Danny Eldredge (@danielgeldredge) February 19, 2020
Hart nie zamierzał jednak odpuszczać i w 2016 roku wniósł sprawę do sądu. Przeciwna strona sporu podtrzymywała swoje argumenty, ale prawnicy 80-latka dotarli do podobnych tablic w Kentucky („THX GOD”, „LUV GOD”, „HES GOD”, „MY GOD”), co do których urzędnicy nie mieli wątpliwości i je zatwierdzili.
Sprawa zakończyła się w listopadzie zeszłego roku. Sąd przyznał racje starszemu mężczyźnie zaznaczając, że ustawa dotycząca tego wątku nie pozwala na takie ograniczenia rejestracyjne właścicieli pojazdów. Do tego obarczył Wydział Transportu kosztami poniesionymi przez Harta (pełnomocnicy, opłaty itp.) w wysokości 150 tysięcy dolarów.